Dzień po dniu oblata,
Jak róż ciche płatki zbladłe…
I idę w jakieś nieznane mi dale,
W mgły i bezkresy mroków nieodgadłe…
Przemija życie, opadają kwiaty…
Ile ich padło pod Twe stopy, Chryste,
Ofiarą serca, ścieląc ku wieczności
Przez głąb przestworza – ścieżki promieniste?
Dogasa życie – A czy w Twoich oczach
Na progu śmierci, w momencie spotkania
W Twoich oczach, któryś dał mi łask bez miary,
Ujrzę serdeczny, wdzięczny blask uznania?
Może właśnie takie myśli – jak poecie w tym wierszu – przychodzą nam dziś do głowy, gdy po raz kolejny w swoim ziemskim życiu przychodzimy na cmentarz? Przychodzimy, by znaleźć się w miejscu gdzie pożegnaliśmy doczesne szczątki naszych bliskich. Przychodzimy, by trochę „pobyć” z nimi. Właśnie tak. Bo na tym świecie nie mamy innej możliwości obcowania z tymi, którzy już odeszli, jak ręką dotykając ich grobu. Chyba, że naszą wiarą sięgamy poza grób! Wtedy wyrazem naszej miłości do bliskich będzie modlitwa w ich intencji. I to nie tylko ta na cmentarzu. Ale również codzienna – osobista, a zwłaszcza zamówiona w ich intencji Msza św. Nie można bowiem, nawet wszystkimi kwiatami świata – choćby były najpiękniejsze i najdroższe – zastąpić jednej Mszy św., która jest odprawiona w intencji naszych zmarłych. Tak jest dla nich cenna. Dziś jednak i teraz stajemy tutaj – na cmentarzu – do wspólnej modlitwy, przy ich grobach.
Ale przyszliśmy też i po to, aby pomyśleć o sobie samych. O sobie w perspektywie wieczności. Bo na tej ziemi pozostanie po nas tylko to na co w tej chwili sami patrzymy. Może bogaty – drogi pomnik, który wystawią nam nasi bliscy. A może tylko skromny krzyż z pasyjką Chrystusa? A po wielu, wielu latach, na miejscu naszego pochówku, spocznie ktoś następny z naszej rodziny lub ktoś zupełnie nam obcy. I tak życie na ziemi będzie toczyć się dalej.
W ten dzień Arkadiusz zawsze przychodził na cmentarz, bo przecież to tradycja, płonące świece, melancholijny nastrój. Dziś przyszedł tu, gdy tłumy spełniły już swój „honorowy” obowiązek i poszły. Cmentarz był bezludny i cichy. Stanął nad grobem rodziców – sam. Nie modlił się, gdyż zdążył się już odzwyczaić od „tych rzeczy”. Patrzył na kwadrat ziemi przystrojony kwiatami i zielenią. Wpatrywał się w świece. Krople wosku spływały po nich jak ludzkie łzy. Świece topniały. Patrzył długo i poczuł, że w nim też coś topnieje. Oczyma wyobraźni przewiercił ziemię. I ujrzał ich oboje, ojca i matkę. Nagle zdawało mu się, że ich wzrok także przeszył ziemię i trafił aż do serca. Miał wrażenie że stoi oko w oko z nimi. Potem, tak jak nieraz odżywa w uszach dawno zasłyszana melodia, usłyszał ich słowa. Szept umierającej matki: „Synku nie zapomnij nigdy o Bogu”. I słowa uczciwego ojca: „Żyj tak, abyś mógł nam zawsze spojrzeć w oczy”. Zacisnął powieki, jakby w obawie, że trzeba będzie im teraz rzeczywiście spojrzeć w oczy. Poczuł się nieswojo. Tyle się zmieniło przez te lata od chwili ich śmierci! Coraz mocniej odczuwał na sobie wzrok tych z grobu. Oni chyba wiedzą o wszystkim! Jak na taśmie filmu ujrzał swe życie.
W jednej chwili zrozumiał, jak bardzo daleko odszedł od drogi, którą oni go prowadzili z tak wielkim poświęceniem i głęboką miłością. Zawiódł ich nadzieje, zmarnował ich ofiary i modlitwy. Oczy miał nadal zamknięte, ale widział wszystko lepiej niż kiedykolwiek indziej. Może i nam trzeba tak właśnie dziś stanąć nad grobem naszych rodziców. Może jutro, już w innym zwykłym dniu, gdy nie będzie tylu ludzi na cmentarzu? Stanąć po to by zrozumieć coś na nowo! Coś sobie przypomnieć! By odejść z tego miejsca innym człowiekiem. By się nawrócić. Bo miejscem, które najwięcej i najlepiej uczy na tym świecie – jest właśnie cmentarz.
Oby z dzisiejszym Świętem nie stało się już wkrótce tak jak napisał ks. Tadeusz Miłek w ostatnim numerze Przewodnika Katolickiego: „Czasami odnosi się wrażenie, że niektórzy uroczystość Wszystkich Świętych traktują tylko jako okazję do spotkań ze znajomymi, „zaprezentowania” modnej odzieży oraz wystawnego ozdobienia grobów… coraz bardziej zaczyna przypominać atmosferę pikniku: stragany wokół cmentarza, nie tylko z kwiatami i zniczami, ale i pieczoną kiełbaską i różnego rodzaju napojami… Brakuje tylko koszyka z jedzeniem przy grobie, a i tak są beztroskie rozmowy, dzieci biegają po cmentarzu z watą cukrową i kolorowymi balonikami, ktoś rozmawia wesoło przez telefon komórkowy, inny pali papierosa – ot takie towarzyskie spotkanie.”
Nasze spotkanie – mam taką nadzieję – jest póki co zebraniem przede wszystkim modlitewnym; troska o grób – wyrazem myśli o naszych bliskich; a spotkanie z krewnymi wykorzystajmy również by porozmawiać o tych nad grobami których stanęliśmy, nauczyć czegoś młodych, by pogłębić wzajemne więzi z krewnymi, na które często brakuje nam czasu na codzień. Niech dzień dzisiejszy i jutrzejszy upłynie nam w głębokiej zadumie i radości. Tak – radości! Ale tej Bożej radości a nie hałasu tego świata. Radości, bo przecież mamy się wszyscy spotkać z tymi, którzy już odeszli w niebie.
Odchodząc zaś z tego miejsca – ziemskiego odpoczynku doczesnych szczątków naszych bliskich zmarłych, którym tyle zawdzięczamy – niech brzmią nam w uszach słowa poety: Jedno jest tylko życie, to wielkie słowo, spełnij je należycie bo żyć nie będziesz na nowo. Co się za życia stanie, wrócić nie może po śmierci tylko zostanie karanie Boże. Albo też wieczna chwała, gdy tu mieszkanie dusza w Bogu miała a nie w szatanie. F. Godek. Oby dusza nasza miała w Bogu swe mieszkanie, codziennie i aż do końca naszego życia na ziemi!
W książce pt. “Pokochać różaniec” (Wydawnictwo Diecezjalne, Sandomierz 2004) znajduje się następujące świadectwo dziewczyny o imieniu Ewelin: “Odkąd odmawiam różaniec, stałam się zupełnie innym człowiekiem. Dawniej wątpiłam o Bogu pod każdym względem i wobec każdego. Cierpiałam przy tym nieustannie. Teraz różaniec uwolnił mnie i położył kres dręczącym mnie wątpliwościom! Co wieczór przed snem odmawiam różaniec.
Jego tajemnice otwierają się przede mną coraz głębiej. Zaufałam Bogu. Również wobec ludzi stałam się bardziej cierpliwa, serdeczna i wyrozumiała. Różaniec jest mi wielką pomocą”. Ewelin odnalazła Boga na modlitwie różańcowej, rozważając razem z Maryją tajemnice Bożej miłości, zapisane na kartach Ewangelii (…).
Maryja jest dla nas “znakiem pewnej nadziei i pociechy” (KK 68), jest nam dana przez Boga “jako wzór świętej nadziei”, ponieważ Ona “oczekiwała z nadzieją i z wiarą poczęła Syna Człowieczego, zapowiedzianego przez proroków” (Prefacja), a teraz wzięta do nieba, wspomaga zrozpaczonych oraz dostrzega, umacnia i pociesza wszystkich uciekających się do Niej (Antyfona na wejście). Ona też wszystkim dzieciom Adama przyświeca jako “znak pewnej nadziei i pociechy aż nadejdzie pełen blasku dzień Pański” (Prefacja). Ona wreszcie nieustannie wskazuje nam Jezusa jako jedynego naszego Zbawcę.
“Dziwny jest ten świat...” śpiewał Czesław Niemen. “Wojny i wojny bez końca, jakże niepewna jest ziemia jękiem i gniewem drgająca” – śpiewamy w jednej z piosenek religijnych. I tak po ludzku na to wszystko patrząc, można by stracić nadzieję. A Ojciec Święty mówi: “Idźmy naprzód z nadzieją... Nowe tysiąclecie otwiera się przed Kościołem niczym rozległy ocean, na który mamy wypłynąć, licząc na pomoc Chrystusa”. Mamy iść naprzód z nadzieją, licząc na pomoc Chrystusa. Owszem, czasem możemy się poczuć jak apostołowie na wzburzonym morzu, którzy w niebezpieczeństwie śmierci wołali: “Panie, ratuj, bo giniemy!”. Giniemy w falach naszych ludzkich złośliwości, toniemy w falach naszych ludzkich namiętności, w braku naszej odpowiedzialności za siebie, za rodzinę, za Ojczyznę... Ale dobrze jeśli wówczas potrafimy wołać “Panie, ratuj!” A Pan Jezus wtedy natychmiast przychodzi i mówi: “Nie bójcie się, Ja jestem”. Pan Jezus przychodzi do nas w swoim Słowie i sakramentach, w tych źródłach Bożej łaski, Bożej mocy, pokoju i nadziei.
Korzystajmy z tych darów jak najczęściej i jak najgodniej! Niech nam w tym pomaga Matka Boża, która tak bardzo pragnie każdego z nas – dzieci swoje – zaprowadzić do Jezusa przebaczającego w sakramencie pojednania, abyśmy następnie mogli przyjąć komunię świętą. Pan Jezus przychodzi do nas w naszych bliźnich. Traktujmy więc siebie wzajemnie jak nas uczy Pan Jezus: “Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnie uczyniliście”. “Nie lękajcie się przeto pójść drogą, którą Jezus przebył jako pierwszy” – pisał Jan Paweł II do młodych, przygotowując ich na kolejny Światowy Dzień Młodzieży.
A pisał te słowa w kontekście słów Chrystusa: “Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje”. Ojciec Święty nie boi się wskazywać młodym tej drogi zbawienia, która jest drogą krzyża. To od nas jednak zależy czy ten krzyż podejmiemy z ochotą czy może będziemy narzekać... Na przezwyciężenie takiej postawy narzekania daje nam wspaniałą radę ks. Jan Twardowski w wierszu Kiedy mówisz: Nie płacz w liście nie pisz, że los ciebie kopnął nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno odetchnij popatrz spadają z obłoków małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju i zapomnij że jesteś gdy mówisz, że kochasz.
Powtórzmy na zakończenie akt zawierzenia, który Ojciec Święty wypowiedział w dniu 13 października Roku Jubileuszowego przed figurą Matki Bożej Fatimskiej w Rzymie, w obecności półtora tysiąca biskupów: “O Matko, która znasz cierpienia i nadzieje Kościoła i świata, wspomagaj swoje dzieci w codziennych próbach, jakich życie nie szczędzi nikomu, i spraw, aby dzięki wspólnym wysiłkom wszystkich, ciemności nie przemogły światła. Tobie, Jutrzenko zbawienia, powierzamy naszą drogę w nowym Milenium, aby pod Twoim przewodnictwem wszyscy ludzie odnaleźli Chrystusa, światłość świata i jedynego Zbawiciela, który króluje z Ojcem i Duchem Świętym na wieki wieków”.
Martwiliśmy się w tegoroczne lato o jakość i ilość naszych zbiorów, tych wcześniejszych i tych późniejszych. Dały się we znaki nadmierne opady, burze i huragany. Nie było też łatwo wejść na pole. Czerniały nam kłosy, a w sercach budził się lęk. Ale to przecież nie koniec. Jeszcze trzeba będzie wiele produktów wydobywać z ziemi, albo zerwać z drzew.
Chyba nie było to najlepsze lato, może nawet nie jedno z najlepszych. Głód nam jednak nie grozi, czego nie da się powiedzieć o podwyżce cen. I żeby to chociaż coś z tego miał rolnik, on jest na początku tylko przy pracy i najczęściej ostatni, gdy nadchodzi czas zapłaty, wynagrodzenia.
A jednak: "Musimy siać, choć grunta nasze marne, (...) Musimy siać, nie wiedząc w którą stronę Poniesie wiatr i w ziemię rzuci siew. Nie wiedząc kto i gdzie pozbiera plony, W dożynki czyj radosny huknie śpiew". I mamy dożynki. I jest pogodnie w sercach, bo wspólnie dziękujemy Panu Bogu. Pragniemy pokłonić się tym, którym najbardziej to święto dożynkowe zawdzięczamy. Serdecznie pozdrawiamy Gospodarzy Dożynkowych, sołtysów i każdą i każdego z Was, drodzy Rolnicy. To właśnie jest Wasze Święto. Ze wzruszeniem zatrzymaliśmy się przed każdym wieńcem dożynkowym, z szacunkiem odczytując nazwę parafii, którą określona delegacja reprezentuje, gdyż wiemy, że to Wasza głęboka wiara w pomoc Boga i w sens pracy na ziemi stoi na straży naszego utrzymania się przy życiu.
To wam zawdzięczamy świeżą, zdrową żywność. Bądźcie błogosławieni. Z radością pozdrawiamy tych wszystkich, którzy na co dzień z rolnictwem są za pan brat. Bądźcie błogosławieni Drodzy Rolnicy, chociaż jest was z każdym dniem coraz mniej, mimo że tak trudno przychodzi przewidywać to, z czym trzeba będzie walczyć nawet jutro. Nikt nie wie lepiej od was, jak współczesność jest zakłamana w głoszeniu równości i sprawiedliwości. Nikt bardziej od was nie doświadcza tak licznych upokorzeń. Mimo to: "Musimy siać (...). (Choć) tak mało tych, co mogą ponoć, Ze swych zapasów szczyptę braciom dać. I choć nie przy nas wzejdzie ruń zielona My róbmy swoje, my musimy siać!!!"
I najważniejsze: Nie lękajmy się! Sługa Boży Ks. Kard. Stefan Wyszyński mówił: "Chrystus przestrzegał uczniów swoich: Nie lękajcie się! I ja was o to proszę: Nie lękajcie się, Dzieci moje Najlepsze i Przyjaciele mego biskupiego posługiwania! Niech lęk nie będzie ani przez moment gościem waszych serc. Pamiętajcie, wystarczy miłować, bo doskonała miłość za drzwi wyrzuca lęk. Tylko wtedy będziecie pełni lęku, gdy zabraknie wam miłości. Ale jeżeli będziecie miłować, lęk nie będzie miał przystępu do waszych serc ".(Gniezno, 20. V. 1961). I jakże nie wielbić Pana, słowami Psalmisty: "Gdy Pan odmienił los Syjonu, Wydawało się nam, że śnimy (...). Ci, którzy we łzach sieją, Żąć będą w radości. Idą i płaczą niosąc ziarno na zasiew, Lecz powrócą z radością niosąc swoje snopy".
I my doświadczamy czegoś podobnego. Oby tak było zawsze. Sprawdzają się słowa św. Pawła, który naucza: "Kto skąpo sieje, ten skąpo zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie". Co więcej, zawsze przypominajmy sobie, nawet w najtrudniejszych chwilach życia, że "radosnego dawcę miłuje Bóg". Nie może więc być tak, aby nasza ziemia nie znajdowała oracza, siewcy czy też żniwiarza. Nie może być tak, aby nasza ziemia leżała odłogiem. Ziemia bowiem pozbawiona uprawy zaczyna dziczeć, staje się nieprzyjazną człowiekowi. Ale i ludzie, gdy przestają się troszczyć o własne sumienia, również na swój sposób dziczeją. To czujemy. Z tym się spotykamy. To wreszcie odkrywamy w sobie samych, w naszym otoczeniu, w słabości współczesnych rodzin, w kruchości wzajemnych więzi. Skoro może tak się dziać, to ze zrozumieniem zastanówmy się nad bólem i jednocześnie radą pochodzącymi od Norwida: "Och! nie skończona jeszcze Dziejów praca, Nie przepalony jeszcze glob, Sumieniem!".
I nie lękajmy się pielęgnować pięknych i pouczających zwyczajów. Powracajmy do praktyk, do znaku krzyża przed rozpoczęciem siewu i do symbolu krzyża, robionego ze zbóż na zakończenie żniw. Nie wypada też zapomnieć o tym samym geście przy łamaniu chleba, bochna chleba. Nie ma dobrych zbiorów bez dobrze uprawianego pola. Nie ma dobrych upraw bez właściwego klimatu. Nie ma Bożego błogosławieństwa bez naszej współpracy z Bożą łaską. Nie ma dobrego wychowania nowych pokoleń bez ukazywania przykładów ludzi sumienia, choćby Świętego Jana Pawła II. A on nas poucza, jak często to robił za swego ziemskiego życia. Pamiętajcie: "Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu ". Z Nim, z Jego pomocą posprzątajmy nasze gleby, rzucajmy dobre ziarna do serc i do ziemi. I bądźmy spokojni o żniwa i dziękujmy Mu za to, jak szczerze dziękujemy za ten rok, pamiętając o Waszych dłoniach, drodzy rolnicy, niepokojach i sercu do polskiej ziemi.
Witaj Kapłanie, Synu tej ziemi,
Witaj Szafarzu Bożych tajemnic.
Witaj w progu lachowickiej parafii,
Dziś każdy Cię wita, jak tylko potrafi.
Stanąłeś u celu, o Boże Jedyny!
Jakże wielkiej nam dałeś doczekać godziny.
Oto Bóg Cię postawił tam, przy krzyżu Syna,
Gdzie się czoło pochyla i kolano zgina.
Idź więc radośnie z Bogiem przez życie,
Jemu i ludziom służ należycie.
Niech Cię wspomaga Niepokalana,
Ona jest Matką każdego kapłana.
Ona Ci łaski wypraszać będzie,
Byś mógł odważnie pracować pięknie.
A na zmęczone serce i skronie,
Położy ciche, matczyne swe dłonie.
W dniu 19 wrzesnia 2015 roku, nasz rodak Ksiądz Antoni Łaciak uroczyście obchodził 90 - rocznicę swoich urodzin. TE DEUM LAUDAMUS! Jakże nie uwielbiać Dobrego Boga, który pozwala nam, po raz kolejny w naszej parafii przeżywać TAKI JUBILEUSZ !!! - 90 LAT ŻYCIA KS. ANTONIEGO ŁACIAKA. Dziękujemy Bogu za dar naszego Czcigodnego Jubilata. Razem z najbliższą rodziną Ks. Antoniego, z Jego przyjaciółmi i znajomymi podzielamy radość, jaką promieniuje dzisiaj czcigodny Jubilat, gdy ze łzami szczęścia dziękuje Bogu za 90 - lat życia.
Jest to okazja niecodzienna i doniosła. Niewielu z nas ma możliwość obchodzenia 90 - tych urodzin. Dziewięćdziesiąt lat, to czas, który dla większości z nas, zwłaszcza na początku życiowej drogi, wydaje się nie do osiągnięcia. W tym czasie można zebrać mnóstwo doświadczeń i mądrości, przeżyć wspaniałe chwile szczęścia i radości. Dane było Księdzu przeżyć 90 - lat w naszej polskiej historii. Doświadczyć trudów i radości z nim związanych. Tak długie życie jest skarbnicą doświadczeń dla kilku pokoleń Polaków. Księdza sędziwy wiek jest naszym wspólnym drogocennym dziedzictwem.
Święty Jan Paweł II napisał piękny list skierowany do ludzi w podeszłym wieku, ale odnoszący się do każdego okresu życia jaki przeżywa każdy z nas. List ten napisany w 1999 roku jest bardzo bogaty w treści wyrażające mądrość życiową Wielkiego Papieża - naszego Rodaka. Bardzo ważnym rozważaniem w tym liście jest rozpracowanie treściowe słowa przemijanie. Często do tych wątków powracamy, bo odnajdujemy w nich to wszystko co było i jest naszym przeżywaniem daru życia i powołania ludzkiego, jakim obdarzył nas Stwórca.
Przezacny Księże Antoni, ten dzień nie może minąć bez złożenia życzeń i gratulacji. Całym sercem gratulujemy Księdzu tak pięknej uroczystości jubileuszowej. Dziękujemy Twoim kapłańskim stopom, że zawsze niosą Cię do człowieka potrzebującego pomocy. Dziękujemy Twoim kapłańskim rękom, że posilają naszych wiernych życiodajnym chlebem Pańskim.
Z całej duszy życzymy Ci zdrowia i powodzenia, nieustającej opieki Boga i pomocy bliźnich, radości i pokoju serca. Niech dobry Bóg Ci udziela zawsze tego, czego pragnie Twe serce i niech spełni wszystkie Twoje prośby i nadzieje. Niech Duch Święty, obdarza Cię pełnią swoich darów, abyś był zawsze przewodnikiem w pielgrzymce wiary. Do tych życzeń dołączamy nasze modlitwy, których najpiękniejszym wyrazem jest ta Eucharystia - nasze wspólne dziękczynienie.
Przychodzimy na kolejne w tym roku nabożeństwo fatimskie, aby wspominać ten czas szczególny w dziejach Portugali i całego świata. 20 tysięcy ludzi zgromadziło się w miejscu objawień. Patrząc po ludzku masa ludzi, ogromny tłum. Można pytać czego się spodziewali po kolejnym pojawieniu się Maryi, co ich sprowadziło do Fatimy? Sensacja, ciekawość, to coś, co pociąga ludzi.
Popatrzmy na nasze życie - wypadek, pożar, pogrzeb, ślub i wiele innych sytuacji – ciągnie ludzi, chcą widzieć na własne oczy. Tak było i w Fatimie, chcieli zobaczyć coś szczególnego, chcieli usłyszeć kolejne przesłanie skierowane do dzieci. Pewnie spodziewali się czegoś co utwierdzi ich we własnych przekonaniach. Bo to nie tylko wierzący przychodzili na miejsce objawień. Przychodzili i ci, którzy nie tylko wątpili, ale i ci, którzy otwarcie sprzeciwiali się i zwalczali wszelkie głosy o objawieniach. Co zobaczyli i usłyszeli? Ci, którzy przyszli po raz pierwszy, bo coś tam wcześniej słyszeli, mogli się rozczarować, chociaż tak wielu ludzi, to główni bohaterowie to nic nie znaczące małe dzieci, ci którzy byli tam kolejny raz patrzyli na tę trójkę malców trochę inaczej – jako wybrane przez Maryję narzędzia, przez które chce przekazać światu swoje orędzie.
A co Maryja chciała tym razem przekazać? Tak niewiele: MÓDLCIE SIĘ DALEJ O POKÓJ NA ŚWIECIE. Naprawdę niewiele; modlić się o pokój. Ale w tym czasie było to bardzo wiele, zważywszy na trwające już trzy lata działania pierwszej wojny światowej.
Przypatrzmy się tej prośbie Maryi. Módl się o pokój. Najpierw o pokój twego serca. Popatrz ile w nim niepokoju, zamętu, zawieruchy, ile w nas niespokojnych myśli, działań, niepotrzebnych słów. Niespokojne jest serce człowieka, dajemy się ponieść prądowi życia, jego gonitwie, dajemy się uwieść mirażom świata, nasze wnętrze, serce ciągle niespokojne, jakby było bombardowane od wewnątrz ciągle nowymi potrzebami. Tyle nam trzeba, tyle do zrobienia. A jakżesz często nie tylko zapominamy, ale nie zdajemy sobie sprawy, że dni człowieka tu na ziemi są jak trawa, wystarczy, że wiatr ją muśnie, już jej nie ma i wszelki ślad po niej ginie. Dlatego patrząc na nasz niepokój wsłuchajmy się w słowo Chrystusa : nie troszczcie się zbytnio o życie, pieniądze, dobrobyt, sławę, wygląd, odzienie. Ojciec wasz niebieski wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się o królestwo Boże i jego sprawiedliwość. Dlatego: módl się o pokój.
Po modlitwie o pokój twego serca, módl się o pokój w twoim domu, małżeństwie, rodzinie. Popatrz ile tu niepokoju, wrzasków, przekleństw, wzajemnych pretensji, wypowiadanych w złości, gniewie niepotrzebnych słów. Ile sprowokowanych sytuacji, gdzie wszystko stawiamy na ostrzu noża, ileż postawionych murów. Dom, rodzina, małżeństwo zamiast stawać się oazą miłości, szczęścia, radości, zamiast być przedsionkiem nieba staje się zaczątkiem piekła na ziemi. Dlatego patrząc i doświadczając takiego niepokoju wsłuchajmy się w słowa Chrystusa: Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Dlatego : Módl się o pokój.
Po modlitwie o pokój twego serca, o pokój w twoim domu, małżeństwie, módl się o pokój w państwie, narodzie, na całym świecie. Popatrz ileż tu niepokoju, wzajemnych oskarżeń, szkalowania, rzucania oszczerstw, mieszania z błotem, odżegnywania od czci i otwartych konfliktów. Ilu ludzi ginie zabitych przez język, słowa, ilu ludzi ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, ilu ludzi ginie w wojnach czy terrorystycznych zamachach. Dlatego patrząc i doświadczając takiego niepokoju wsłuchajmy się w słowa Chrystusa: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak świat daje wam, Ja wam daję. Maryja prosi cię dziś byś się modlił o taki, Chrystusowy pokój.
Tam kiedyś przed 97-miu laty potwierdzała swe słowa znakami i cudami. W dniu 13 września 1917 roku znakiem spadających z nieba jakby jasnych płatków śniegu, które nie dochodziły jednak do ziemi, gdyż przed zetknięciem się z nią rozpływały się w powietrzu. Dziś gromadzi nas na cudzie Eucharystii, gdzie daje nam Ciało i krew swego Syna, byśmy stali się uczestnikami uczty paschalnej tu na ziemi i kiedyś w niebie. Prośmy Chrystusa i Jego Matkę, abyśmy z tych spotkań na Eucharystii czerpali siłę i moc do kroczenia przez życie drogą pokoju, miłości i dobroci, a przyjąwszy od Chrystusa dar Jego pokoju nim się dzielili i nim żyli.