Czas Adwentu, to czekanie na przyjście. Każdy z nas ulega pokusie zamknięcia się w świecie własnych spraw. O tyle rzeczy trzeba się martwić, świat biegnie do przodu, wszystkie siły skupiamy na tym, by nie wypaść z obiegu, by nie przegrać wyścigu. Adwent każe nam się zatrzymać. Ktoś nadchodzi. Ktoś bardzo chce się z nami spotkać.
Czas Adwentu, to okres przygotowania i radosnego oczekiwania na święta Bożego Narodzenia. Adwent jest jednocześnie początkiem nowego roku liturgicznego w Kościele Katolickim. Adwent kieruje myśli wiernych ku oczekiwaniu na powtórne przyjście Chrystusa na końcu czasów. Dlatego też Adwent jest okresem rekolekcji, skupienia i pokuty, a jednocześnie radosnego oczekiwania świąt Bożego Narodzenia. Jest taki czas w życiu, kiedy towarzyszy nam prorocki sposób postrzegania rzeczywistości zbawienia. I oto właśnie dzisiaj Kościół poddaje nam pod refleksję teksty proroka Izajasza. To nasz kolejny Adwent. Czuwajmy, aby nie stracić okazji do spotkania z Panem. Ileż to razy wołamy do Boga w jakiejś konkretnej sprawie! Chcemy, by nie tylko usłyszał nasze słowa, ale by spełnił nasze prośby. Czy jest w tym coś dziwnego? Wszak jesteśmy Jego dziećmi i doskonale znamy słowa „proście, a otrzymacie, pukajcie, a otworzą wam…”. I oto na początku Adwentu znów „uderzamy” w bramy Niebios. Pomaga nam w tym Izajasz, patron czasu oczekiwania na przyjście Mesjasza. Jego wołanie jest przejmujące, bo jest zarazem prośbą o zmiłowanie, a więc o to, czego i my też potrzebujemy. Dlatego wsłuchujemy się w podpowiedzi Patrona Adwentu i Apostołów, Ojców Kościoła, Świętych, naszych patronów, podejmując adwentowe czuwanie. Wszak Pan ma nas zastać czuwającymi. W Adwencie powinniśmy być radośni, bo przecież Pan jest blisko. Oczekując kogoś, kogo bardzo kochamy, jesteśmy niezwykle radośni, pełni dynamizmu. Właśnie radość pomaga rozwinąć we właściwym kierunku nasze życie wewnętrzne i dobre relacje z bliźnimi. Czas Adwentu wiąże się z wieloma pięknymi zwyczajami pielęgnowanymi przez naszych praojców z wielką pieczołowitością. Na zwyczaje adwentowe w Polsce wpłynęły szczególnie praktyki benedyktynów i cystersów. Do tradycji wyłącznie polskich należy Msza Święta wotywna odprawiana przed świtem, zwana Roratami. Jest to Msza Święta ku czci Najświętszej Maryi Panny, odprawiana przez cały adwent w dni powszednie. Nazwa ta pochodzi od słów pieśni na wejście: „Rorate caeli desuper” - „Spuśćcie rosę niebiosa”.
Najstarsze ślady odprawianej w Polsce Mszy Świętej roratniej sięgają XII w. W wieku XVI roraty były już znane w całej Polsce. Podczas nich zapala się świecę roratnią, która symbolizuje Najświętszą Maryję Pannę, niosącą ludziom Światłość prawdziwą - Chrystusa. Biała lub niebieska wstążka na owej świecy mówi o Niepokalanym Poczęciu NMP. Zwyczaj jej umieszczania sięga czasów księcia Bolesława Wstydliwego (1126-1279). Na początku Adwentu przed ołtarzem katedry stawali przedstawiciele wszystkich stanów z zapalonymi świecami, powtarzając słowa: „Jestem gotów na sąd Boży”.
Bogatą symbolikę posiadają adwentowe świece i lampiony. Wyrażają one radość, ponieważ światło jest znakiem Chrystusa, zapowiadanego przez proroków jako światłość (Iz 49, 6). Świeca jest także symbolem życia chrześcijanina, gotowego na spotkanie z Jezusem. Zachował się także piękny zwyczaj chodzenia do kościoła na Msze Święte roratnie z zapalonymi lampionami, które rozjaśniają ciemności długich grudniowych nocy. Z Adwentem związany jest - ostatnio zapomniany - zwyczaj przygotowywania wieńca adwentowego. Od kilku lat są czynione starania, by przywrócić polskiej tradycji ten obyczaj z początku XX wieku. W Kościele katolickim miał on przypominać wiernym o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia. Zwyczaj ten jednak przetrwał do dziś tylko w niektórych krajach katolickich. Igliwie symbolizuje świąteczną choinkę. Cztery świeczki oznaczają cztery tygodnie Adwentu. W domu przez kolejne niedziele zapala się najpierw jedną, potem dwie, trzy, a wreszcie wszystkie cztery świece.
Cała rodzina gromadząc się w niedzielny wieczór przy wspólnej modlitwie zapala kolejne świece jako znak czuwania i gotowości na przyjście Jezusa, rozmyślając jednocześnie o narodzinach Jezusa oraz o zbliżającym się Nowym Roku. Tradycja tworzenia wieńca adwentowego pochodzi z Niemiec i znana jest w Polsce od ponad 160 lat. Wieniec adwentowy posiada bogatą symbolikę: światło, zieleń i krąg, które oznaczają wspólnotę oczekującą w miłości i radości na przyjście Pana. W Wigilię Bożego Narodzenia 4 palące się świece oznajmiają przyjście Jezusa, który jest światłością świata.
W dniu Wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych, zwanym Dniem Zadusznym, myśl nasza kieruje się ku niebu, gdzie są wszyscy święci, ale i nasi drodzy zmarli, którzy nas poprzedzili w ziemskim pielgrzymowaniu do ojczyzny niebieskiej. Po śmierci jest Sąd, następnie niebo albo piekło. Zadajmy sobie pytania: Czy będę w niebie? Czy będą tam mój ojciec, moja matka, moje rodzeństwo, najbliżsi i przyjaciele, których na ziemi kochałem? A może grzech ciężki oddziela mnie od Boga?
Śmierć może nadejść niespodziewanie jak złodziej. Wprawdzie psalmista mówi, że miarą naszego życia jest lat 70 albo 80, gdy mocni jesteśmy, ale - jak wykazuje proste doświadczenie życiowe - nie wszyscy mogą doczekać tych lat. Czasami nawet kilkuletnie dziecko zostaje wezwane przez Pana i musi opuścić ziemski padół. Głęboko wierzymy w świętych obcowanie i ciała zmartwychwstanie, w życie po życiu. Wierzymy, że sam Chrystus Pan przyjmie nas kiedyś do siebie, bo sam to obiecał w słowach: "Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie" (J 14,2-4.6; 11,25). Oby w chwili pożegnania się z tym światem każdy z nas mógł powiedzieć za św. Pawłem: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia (2 Tm 4,7-8).
W Dzień Zaduszny wszyscy nawiedzamy nasze cmentarze. Składamy kwiaty na grobach, zapalamy znicze i modlimy się za tych, którzy wbrew nadziei odważyli się być mocni, za tych, którzy żyją, choć "Zdało się oczom głupich, że pomarli. Szukamy na cmentarzach ludzi świętych, którzy wśród nas żyli, cierpieli i pracowali, naszych przodków, tych, którzy zmarli bardzo dawno temu, i tych, których odprowadziliśmy na miejsce spoczynku w ostatnich miesiącach, tygodniach i dniach.
Kiedy patrzymy na tablice nagrobne, czytamy imiona i nazwiska naszych zmarłych, to odnajdujemy ludzi cichych, którzy zwyczajnie i bez rozgłosu przeszli przez ziemskie życie, odnajdujemy ludzi miłosiernych, którzy wykonywali dzieła charytatywne dla najbardziej potrzebujących, tych, którzy wprowadzali pokój i cierpieli prześladowanie dla sprawiedliwości, walcząc chociażby z żołnierzami radzieckimi w 1920 roku i wojskami hitlerowskimi w czasie drugiej wojny światowej. Ze szczególnym wzruszeniem modlimy się za tych, o których pisał Konstanty Ildefons Gałczyński, że "prosto do nieba czwórkami szli", i za tych, którzy - jak to pięknie wyraził nasz wieszcz narodowy doby romantyzmu Juliusz Słowacki - "na śmierć idą po kolei jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec". Wspominamy kapłana-męczennika księdza Jerzego Popiełuszkę, bohatera lat osiemdziesiątych. Zechciejmy również pamiętać o poległych robotnikach Poznania z 1956 roku, Gdańska z 1970 roku i o zabitych górnikach kopalni "Wujek" po wprowadzeniu stanu wojennego.
Modlitwą pragniemy ogarnąć wszystkich, którzy spoczywają na naszym cmentarzu parafialnym i na wszystkich cmentarzach świata, a także tych, którzy spoczywają poza cmentarzami. Modlimy się za tych, o których nie możemy jeszcze powiedzieć, że są zbawieni. Modlimy się my, którym Pan Bóg daje jeszcze czas na zasługiwanie, pod przewodnictwem kapłana składamy Bogu Najwyższemu Ofiarę czystą, świętą i doskonałą, Ciało i Krew Pańską jako ofiarę przebłagania, i wołamy z całym Kościołem: Dobry Jezu, a nasz Panie, oto my dziś prosimy za nich, daj im wieczne spoczywanie. Śmierć jest faktem, który dosięga wszystkich - od papieża do najbardziej przeciętnego człowieka. W Księdze Koheleta czytamy, że wszystko ma swój czas, jest czas rodzenia i czas umierania. Szybko przemija postać tego świata, ale, posłużmy się słowami prefacji za zmarłych: "w Nim zabłysła dla nas nadzieja chwalebnego zmartwychwstania i choć nas zasmuca nieunikniona konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w obietnicy przyszłej nieśmiertelności. Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie". Chcielibyśmy też powiedzieć za św. Augustynem: "Stworzyłeś nas, Panie, ku sobie i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie" (Wyznania) i powtórzyć słowa Henryka Sienkiewicza z powieści Quo vadis?: "Idę do Ciebie, Panie, bom się napracował wiele". Czuwajmy, bo nie znamy dnia ani godziny, w której przyjdzie nam zdać sprawę Bogu z naszej wiary i naszych uczynków. Miejmy przed oczyma wizję Ezechiela, że Bóg nawet z wyschniętych kości może wzbudzić sobie naród doskonały. Miejmy też ufność Hioba wyrażoną słowami:, „Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje i oczyma ciała będę widział Boga" (Hi 19,25-26).
Na koniec prosimy Cię, Boże, abyś odpuścił nam grzechy, dał pragnienie nieba, zachował od nagłej i niespodziewanej śmierci, uchronił nas, naszych krewnych i dobrodziejów od wiekuistego potępienia, abyś naszym dobroczyńcom dał wieczną nagrodę, wieczny odpoczynek ofiarom wypadków, wojen i katastrof, aby dusze zmarłych aniołowie zaprowadzili do raju. Prosimy Cię, Boże, abyś pozwolił nam radować się w chwale powstania z martwych.
Dla niewidomych
Jak przed każdym świętem, już dużo wcześniej robimy porządki - tym razem na grobach bliskich. Chryzantemy złociste, białe, karminowe, zielone gałązki sosnowe i znicze kolorowe. Wszystko po to, by nie tylko tradycji zadość się stało, ale ważne, by sercem pamiętać o tych, którzy przykładem nam byli i o tych, którzy grzeszyli. Choć człowiek zabiegany, zapalając lampion ma czas na modlitwę, zadumę, refleksje, wspomnienia, spotkania z krewnymi małymi, którzy są już dużymi, z dużymi, którzy są już starymi i z samym sobą...Może wewnątrz własnej duszy tez zrobi porządki?
Dzień Wszystkich Świętych jest radosną uroczystością. Dziś Bóg jest uwielbiony w swoich Aniołach i w swoich Świętych. Pójdę na cmentarz, zaniosę kwiaty, złożę je na grobach moich bliskich i kochanych. Zapalam znicze, modlę się, płaczę, milczę i zamyślam się. Zachodzi słońce, coraz wyraźniej widać w mroku cmentarne światła, szeleszczą liście opadłe, cichutko szumią drzewa jakąś żałobną melodię, deszcz płacze. Co ja tu robię? Po co ja tu przyszedłem? Szukam miejsca, gdzie mnie położą. Czy przyjdzie ktoś na mój pogrzeb? Niech tylko przemówień nie głoszą. Niech mi nie życzą strasznie: Niech ci ziemia lekką będzie. A w ogóle, jeśli życie moje ma się skończyć trumną, pogrzebem i grobem, to nie warto żyć. Boję się śmierci, bo nie wiem czy to jest duszno, czy ciemno, i czy boli? Więc nie wiem, czy kochać życie, czy uciec od niego? Stracić życie dla innych, czy je zachować dla siebie? Boże, co ja tu robię? O czym ja myślę? Zapomniałem się, w myślach się zgubiłem, ja cmentarny wędrowiec. Pewnie wszyscy patrzą na mnie. Jak ja wyglądam bezbożny na Ziemi Świętych. Czymże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczym. A są w niebie kwiaty? Są i wiecznie kwitną, w ogrodach i na niebieskich polanach. Są dla zakochanych, bo w niebie są tylko w Bogu zakochani. A jest muzyka? Tak, i to dobra. Takiej ucho nie słyszało. Tam jest tylu muzyków, solistów, artystów i siedem chórów anielskich. Na pewno nie ma diabelskiej muzyki. To nie tu! A są wesela? Na szczęście nie ma. Tam się nie żenią ani za mąż nie wychodzą, bo są jako Aniołowie Pańscy. Za to wszyscy są zakochani w Miłości, która się nie kończy. I wszyscy są piękni, bo do Pana Boga podobni. Muszę być świętym. Chcę być w niebie, bo tam jest moja Matka. Matka nas Wszystkich Wierzących. Tylko, jak ja się zachowam, gdy Ją spotkam? Moje sieroce Wytęsknienie! Co ja Ci powiem, moja wypłakana i niespełniona Miłości? Nic nie mów. Tu się nie mówi, tu się tylko wiecznie kocha, bo tu już jest niebo.
ODPUST ZA WIERNYCH ZMARŁYCH
Odpustu zupełnego, który może zostać ofiarowany wyłącznie za dusze w czyśćcu, udziela się wiernemu, który: W poszczególnych dniach od 1 do 8 listopada pobożnie nawiedzi cmentarz, i przynajmniej w myśli pomodli się za zmarłych. W dzień wspomnienia wszystkich wiernych zmarłych nawiedzi pobożnie kościół lub kaplicę i odmówi tam „Ojcze nasz” i „Wierzę w Boga”.
WARUNKI UZYSKANIA ODPUSTU ZUPEŁNEGO
Stan łaski uświęcającej, (czyli niekoniecznie trzeba się spowiadać w dniu, w którym chcemy uzyskać odpust). Przyjęcie Komunii Świętej. Modlitwa w intencjach papieża, (czyli nie za Niego, ale w tych intencjach, jakie On wyznacza - nie trzeba ich znać, wystarczy wzbudzić w sobie takie pragnienie i odmówić dowolną modlitwę). Brak przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, nawet powszedniego. Spełnienie dzieła naznaczonego odpustem zupełnym, (jeśli tym dziełem jest nawiedzenie kościoła lub kaplicy to należy również odmówić „Ojcze nasz” i „Wierzę”).
"Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, stalibyśmy się narodem wolnym już teraz. Nie daj się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem zwyciężaj. Prawda kosztuje dużo, lecz wyzwala”. Ksiądz Jerzy Popiełuszko
Mówić o KSIĘDZU JERZYM POPIEŁUSZCE teraz, to zbyt bolesne. Trzeba przy kościele Świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu zamyślić się, uklęknąć z modlitwą i ucałować granitowy głaz krzyża na grobie zamordowanego Kapłana.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko urodził się czternastego września 1947 roku w małej wiosce Okopy, w chłopskiej rodzinie Marianny i Władysława Popiełuszków. Popiełuszkowie mieli pięcioro dzieci: Jadzię, Józka, Jurka, Stasia i Tereskę. Jadzia zmarła, gdy miała rok i dziesięć miesięcy. W Wigilię Jadzia modliła się z rodziną, poprosiła o opłatek, połamała się i zasnęła na zawsze. Inne dzieciaki, wychowane w biedzie, wiedziały, co to znaczy praca na roli. Szanowały i kochały rodziców. Jurek zawsze całował rodziców w ręce. Do kościoła miał chłopczyna cztery kilometry - do Suchowoli. Był ministrantem.
Codziennie służył do Mszy świętej, a po Mszy biegł do szkoły. Ksiądz Grodzki, patrząc na chłopca, mówił: Cokolwiek będzie robił w życiu ten chłopak, będzie robił dobrze. Siedemnastego czerwca 1956 roku, jako dziewięcioletni chłopiec, przyjął sakrament bierzmowania, a wybrał sobie imię Kazimierz. W roku 1961 ukończył szkołę podstawową i został przyjęty do liceum ogólnokształcącego w Suchowoli. To było dobre liceum.
Po ukończeniu szkoły, wraz z Jurkiem, zgłosiło się do seminarium czterdziestu siedmiu chłopców. Księżmi zostało trzydziestu siedmiu. Jurka nazywali "filozof". Nie miał zacięcia do przedmiotów ścisłych. Był humanistą dociekającym prawdy. W internacie modlił się wieczorem przy swoim łóżku. Na balu maturalnym przyznał się, że idzie do seminarium w Warszawie. Chciał być blisko Niepokalanowa. Było to dla niego "najukochańsze miejsce na świecie".
We wrześniu 1965 roku rozpoczął naukę w seminarium warszawskim. Po drugim roku został powołany do wojska. Utworzono trzy jednostki kleryckie: w Bartoszycach, Szczecinie i w Brzegu. Stworzono je, aby złamać chłopców i wybić im z głowy powołanie. Jurek służył w Bartoszycach. To była bardzo dobra próba. Utwierdziła młodych kleryków w powołaniu, chociaż od politruków i kapralików dostawali w kość. Jurek stanął bardzo mocno w obronie medalika i różańca.
"Różaniec to łańcuch bezpieczeństwa,
na stromej skale szczytów.
Nie wolno się zatrzymać
na żadnej tajemnicy.
Trzeba iść dalej.
Bo pełnia życia jest u szczytu".
Kard. Stefan Wyszyński
Dlaczego dziś o różańcu ? - bo rozpoczyna się październik „miesiąc, jak pisał ks. Jan Twardowski, modlitwy długiej, nieustającej, cierpliwej. (...) W cierpliwych, nerwowych dzisiejszych dniach, kiedy nikt nie ma na nic czasu, Różaniec uczy zaufania cierpliwej modlitwie, nieustępliwego trzymania się Matki Bożej”.
Różaniec w dzisiejszej formie powstał w końcu piętnastego wieku, a do jego rozpowszechnienia najbardziej przyczynili się dominikanie. Gdy 7 października 1571 roku flota Świętej Ligi (głównie hiszpańska i wenecka) pod wodzą Juana de Austria odniosła zwycięstwo nad flotą turecką Alego Paszy pod Lepanto (obecnie Naupaktos w Grecji), papież Pius V polecił obchodzić ten dzień jako święto Matki Bożej Różańcowej, ponieważ modlitwie różańcowej przypisywał odniesienie tego zwycięstwa. Papież Leon XIII w roku 1885 zlecił zbiorowe odmawianie różańca przez cały październik, a do Litanii loretańskiej włączył wezwanie: Królowo Różańca świętego, módl się za nami. Na pierwszy rzut oka odmawianie różańca może się wydać nieciekawe, a nawet nudne. Czy rzeczywiście? Sięgnijmy do prostego obrazu z życia. Obliczono, że małe dziecko powtarza wyraz "mama" około trzystu razy dziennie. Czy to się dziecku znudzi? Nigdy! A może nudzi to matkę? Też nie. Reaguje ona na każde odezwanie się dziecka. Podobnie jest z modlitwą różańcową. Maryja jest naszą Matką. Kiedy odmawiamy różaniec, chcemy być podobni do małego dziecka i dlatego często powtarzamy: Zdrowaś, Bądź pozdrowiona, Matko! Czy Maryja cieszy się z tego pozdrowienia? Na pewno tak! Jest to przecież nawiązanie do radosnego wydarzenia w Nazarecie, gdzie Anioł Gabriel oznajmił Jej, że jest "łaski pełna", a Ona przyjęła to z pokorą, nazywając siebie służebnicą Pańską.
Jeżeli Ona jest "łaski pełna", to my, świadomi własnej niedoskonałości, prosimy Ją: "Módl się za nami grzesznymi", abyśmy także napełnieni zostali łaską przyjaźni Bożej. Ilekroć Maryja chciała przekazać światu swoje orędzie, zjawiała się wybranym ludziom (najczęściej dzieciom) z różańcem w ręku i usilnie zachęcała do jego odmawiania. Tak było w Lourdes w 1858 r., tak też było w Fatimie w 1917 r. Z tego wynika, że modlitwa różańcowa jest dla Maryi szczególnie miła, a dla nas wszystkich bardzo skuteczna. Wyrosła ona z Ewangelii i jest jej streszczeniem.
Strona 1 z 3