"...Wszystko się kiedyś zakończy,
Radości śmiech i smutek klęski,
Bóg, co połączył, to rozłączy,
Opadnie z duszy w grób proch ziemski...”
Takie myśli – jak słowa poety – gromadzą nas w dziś na cmentarzach. Przychodzimy z szacunku dla naszych bliskich, których „proch ziemski” tu się znajduje; ale przychodzimy też trochę z niepokojem dotyczącym przyszłości nas samych. Jesteśmy by pomodlić się za tych co odeszli z naszej teraźniejszości, ale też by pomyśleć o sobie. O swojej przyszłości. A w jej kontekście również pomyśleć o teraźniejszości w której żyjemy. I to chyba dobrze, że tak właśnie jest. Że myśląc o naszych zmarłych, przy grobach których stoimy, myślimy też o sobie. Bo biada byłoby nam, gdyby dzień dzisiejszy był tylko i wyłącznie tradycją! Choćby najpobożniejszą, ale tylko tradycją i niczym więcej!
Z listu ciężko chorego człowieka: „Życie tu na ziemi jest krótkie i mizerne. Może już jest ścięte drzewo, z którego zrobią moją trumnę. Wolno mi tak pisać, bo jestem chory i nie liczę na długie życie. Ciało zgnije, robaki je będą jadły. Wiem jednak, że moja dusza będzie żyła. Zniszczyć i zgnić może tylko to, co jest z ciała, ale mojej myśli, woli i miłości, tego wszystkiego, co w duszy jest, robak nie ugryzie. Jeszcze i dlatego jestem pewny, że dusza moja będzie żyła po śmierci, bo Pan Jezus sam wiele razy o tym zapewniał.”
Czy trzeba doświadczyć choroby, aby zdać sobie sprawę z tego, że doczesność w której teraz jesteśmy to nie jest wszystko. Nie wiem. Ale na pewno jest to okoliczność, która bardziej skłania do refleksji nad sobą. Podobnie jak dzień dzisiejszy. O ile nie jest przez nas przeżywany jako płytka tradycja! I wbrew pozorom dzień dzisiejszy nie powinien to być dzień smutku. Wprost przeciwnie. Przecież liturgia mówi nam dziś o spełnieniu się największego pragnienia człowieka – o życiu wiecznym. Czyli życiu bez końca i bez kłopotów, z którymi teraz na co dzień się borykamy. Ale jest to życie w innej rzeczywistości. I może to właśnie budzi nasze obawy i niepokój. Czy w to nowe co nas czeka po śmierci jest tak trudno uwierzyć? Dlatego my wszyscy tu zebrani i każdy z osobna musi sobie postawić zasadnicze pytanie: po co żyję? Czego szukam? Dokąd zmierzam? W dzisiejszej Ewangelii jest na te pytania odpowiedź, ale czy jestem gotów w nią uwierzyć? I co jeszcze ważniejsze czy jestem gotów iść drogą, która do tego celu prowadzi? Na co dzień bowiem widzimy coś zupełnie przeciwnego. Jedni żyją na tym świecie tylko po to, aby się wzbogacić. Biegają, zarabiają, często kradną, oszukują, gromadzą i … umierają nadzy jakby nic na ziemi nie posiadali a byli tylko żebrakami.
„Jak cień przemija człowiek, Na próżno się niepokojąc, Gromadzi i nie wie, kto weźmie to wszystko.” Zauważa trafnie autor natchniony psalmu 39. Inni walczą o władzę, lepsze stanowiska, wygodniejsze fotele i ważniejsze tytuły. Tymczasem ich groby są takie same jak wszystkich, choćby na nich stanęły nie wiadomo jak drogie nagrobki. „Taka jest droga zadufanych w sobie I przyszłość zakochanych we własnych słowach. Są jak owce pędzone do przepaści,” Mówi o nich Pismo św. w psalmie 49. Są i tacy dla których pobyt na ziemi mierzy się ilością przeżytych przyjemności. Mają w swoich domach wielkie telewizory i lokaja na każde zawołanie, kanarka w złotej klatce a o swoją cerę i wygląd tak dbają, że kąpią się w mleku lub szampanie. I co z tego. Czeka ich po śmierci rozkład taki sam jak wszystkich.
„Człowiek żyjący bezmyślnie w dostatku, Równy jest bydlętom, które giną”. Mocne słowa! Też z Pisma św. – z psalmu 49. A ty po co żyjesz i co najwyżej cenisz? Na grobach znajdujemy często piękne napisy, sentencje i myśli. Czy zawsze oddające myśli tego, którego szczątki pod nimi spoczywają – nie wiem. Jeden ze wschodnich władców zażyczył sobie, aby na jego grobie wyryto następujący napis: „Tu spoczywa głupiec, który nie wiedział, po co żyje i dokąd idzie”. Jakie to smutne – przeżyć swoje życie bezmyślnie. Pewnie na wielu grobach i dziś powinien się pojawić taki napis. A jaki będzie na moim i twoim grobie? Obyśmy swoim życiem na ziemi nie zasłużyli sobie na taki właśnie napis! „Nikt przecież nie może samego siebie wykupić, Ani nie uiści Bogu ceny za siebie należnej.” Przypomina nam wszystkim Pismo św.
Jak żyć i jak umierać uczył nas przez ponad 26 lat ten, na którego patrzył cały świat – Sługa Boży Papież Jan Paweł II. Okrzyknięty w ostatnich dniach ziemskiej pielgrzymki przymiotnikiem Wielki. Ale przypomnijmy sobie jak przedtem był zaciekle krytykowany i poniżany przez wielu. Że powinien odejść, że widok cierpiącego papieża jest niestosowny. I tylko młodzież, która go kochała najbardziej, słuchała i trwała przy nim do końca, bo czuła w nim Męża Bożego. Bo to co małym jest w oczach świata – wielkim jest w oczach Boga i odwrotnie: to co wielkie w oczach świata – za czym często człowiek goni w doczesności – niczym jest w oczach Boga. I to nie pozwoli wykupić się nam z naszych win.
Jedna jest tylko – jak często mówimy często – sprawiedliwość na świecie, że wszyscy umierają jako równi. Ale co potem? Dzisiejszy dzień ma nasze myśli skierować w górę po to byśmy odetchnęli wiecznością, uwierzyli w nią i o nią się zatroszczyli. Już, teraz, bo miłosierdzie Boże jest ogromne, ale… „Ci, którzy żyją nadzieją, widzą dalej. Ci, co żyją miłością, widzą głębiej. Ci, co żyją wiarą, widzą wszystko w innym świetle.” Żyjmy od dziś bardziej jeszcze wiarą, aby zobaczyć wszystko w nowym świetle – swoją teraźniejszość swoją przyszłość.
W książce pt. “Pokochać różaniec” (Wydawnictwo Diecezjalne, Sandomierz 2004) znajduje się następujące świadectwo dziewczyny o imieniu Ewelin: “Odkąd odmawiam różaniec, stałam się zupełnie innym człowiekiem. Dawniej wątpiłam o Bogu pod każdym względem i wobec każdego. Cierpiałam przy tym nieustannie. Teraz różaniec uwolnił mnie i położył kres dręczącym mnie wątpliwościom! Co wieczór przed snem odmawiam różaniec.
Jego tajemnice otwierają się przede mną coraz głębiej. Zaufałam Bogu. Również wobec ludzi stałam się bardziej cierpliwa, serdeczna i wyrozumiała. Różaniec jest mi wielką pomocą”. Ewelin odnalazła Boga na modlitwie różańcowej, rozważając razem z Maryją tajemnice Bożej miłości, zapisane na kartach Ewangelii (…).
Maryja jest dla nas “znakiem pewnej nadziei i pociechy” (KK 68), jest nam dana przez Boga “jako wzór świętej nadziei”, ponieważ Ona “oczekiwała z nadzieją i z wiarą poczęła Syna Człowieczego, zapowiedzianego przez proroków” (Prefacja), a teraz wzięta do nieba, wspomaga zrozpaczonych oraz dostrzega, umacnia i pociesza wszystkich uciekających się do Niej (Antyfona na wejście). Ona też wszystkim dzieciom Adama przyświeca jako “znak pewnej nadziei i pociechy aż nadejdzie pełen blasku dzień Pański” (Prefacja). Ona wreszcie nieustannie wskazuje nam Jezusa jako jedynego naszego Zbawcę.
“Dziwny jest ten świat...” śpiewał Czesław Niemen. “Wojny i wojny bez końca, jakże niepewna jest ziemia jękiem i gniewem drgająca” – śpiewamy w jednej z piosenek religijnych. I tak po ludzku na to wszystko patrząc, można by stracić nadzieję. A Ojciec Święty mówi: “Idźmy naprzód z nadzieją... Nowe tysiąclecie otwiera się przed Kościołem niczym rozległy ocean, na który mamy wypłynąć, licząc na pomoc Chrystusa”. Mamy iść naprzód z nadzieją, licząc na pomoc Chrystusa. Owszem, czasem możemy się poczuć jak apostołowie na wzburzonym morzu, którzy w niebezpieczeństwie śmierci wołali: “Panie, ratuj, bo giniemy!”. Giniemy w falach naszych ludzkich złośliwości, toniemy w falach naszych ludzkich namiętności, w braku naszej odpowiedzialności za siebie, za rodzinę, za Ojczyznę... Ale dobrze jeśli wówczas potrafimy wołać “Panie, ratuj!” A Pan Jezus wtedy natychmiast przychodzi i mówi: “Nie bójcie się, Ja jestem”. Pan Jezus przychodzi do nas w swoim Słowie i sakramentach, w tych źródłach Bożej łaski, Bożej mocy, pokoju i nadziei.
Korzystajmy z tych darów jak najczęściej i jak najgodniej! Niech nam w tym pomaga Matka Boża, która tak bardzo pragnie każdego z nas – dzieci swoje – zaprowadzić do Jezusa przebaczającego w sakramencie pojednania, abyśmy następnie mogli przyjąć komunię świętą. Panm Jezus przychodzi do nas w naszych bliźnich. Traktujmy więc siebie wzajemnie jak nas uczy Pan Jezus: “Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnie uczyniliście”. “Nie lękajcie się przeto pójść drogą, którą Jezus przebył jako pierwszy” – pisał Jan Paweł II do młodych, przygotowując ich na kolejny Światowy Dzień Młodzieży.
A pisał te słowa w kontekście słów Chrystusa: “Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje”. Ojciec Święty nie boi się wskazywać młodym tej drogi zbawienia, która jest drogą krzyża. To od nas jednak zależy czy ten krzyż podejmiemy z ochotą czy może będziemy narzekać... Na przezwyciężenie takiej postawy narzekania daje nam wspaniałą radę ks. Jan Twardowski w wierszu Kiedy mówisz: Nie płacz w liście nie pisz, że los ciebie kopnął nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno odetchnij popatrz spadają z obłoków małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju i zapomnij że jesteś gdy mówisz, że kochasz.
Powtórzmy na zakończenie akt zawierzenia, który Ojciec Święty wypowiedział w dniu 13 października Roku Jubileuszowego przed figurą Matki Bożej Fatimskiej w Rzymie, w obecności półtora tysiąca biskupów: “O Matko, która znasz cierpienia i nadzieje Kościoła i świata, wspomagaj swoje dzieci w codziennych próbach, jakich życie nie szczędzi nikomu, i spraw, aby dzięki wspólnym wysiłkom wszystkich, ciemności nie przemogły światła. Tobie, Jutrzenko zbawienia, powierzamy naszą drogę w nowym Milenium, aby pod Twoim przewodnictwem wszyscy ludzie odnaleźli Chrystusa, światłość świata i jedynego Zbawiciela, który króluje z Ojcem i Duchem Świętym na wieki wieków”.
Boże Ojcze dziś do Ciebie, przychodzimy w tej potrzebie. Pobłogosław nasze plony, nasze domy i zagony. Przychodzimy z pól rozległych, których serca nasze strzegły. Przychodzimy zlani potem, z kłosem w dłoni - polskim złotem. By do pracy były siły, aby plony się darzyły. aby ogień nas omijał, by los gospodarzom sprzyjał.
Panie, jak radośnie dzisiaj w kościele, żniwiarze przynieśli Ci najpiękniejsze kłosy, splecione w wieńce i serca. Dziękuję Ci razem z nimi za cud rozmnożenia chleba. Wiem, z jakim trudem jest zebrany. Będę go żegnał krzyżem i spożywał z wdzięcznością. Będę dzielił się z potrzebującymi jak opłatkiem. Uszanuję każdą okruszynę i ucałuję. Ty kazałeś Apostołom zebrać okruchy, aby się nie zmarnowały, bo to dar nieba. Panie Jezu, weź od nas najpiękniejsze kłosy i ziarna. Niech staną się Hostią czystą i świętą. Kiedyś na końcu życia przyjdziemy do Ciebie z naręczem kłosów, kwiatów i owoców stokrotnych. Przyjmij nas do Siebie, zmęczonych żniwiarzy. Najpiękniejsze kwiaty oddajemy Twej Matce, naszej Matce Zielnej. Nam pozwól trochę odpocząć, bośmy znosili ciężar dnia i upał południa. Matko trzech miar mąki, Matko pszenicznego chleba, okaż, że jesteś Matką. Bądź pozdrowiona ziemio rodząca, z dobroci Boga świat odradzająca tonami zboża, chlebnymi kłosami, wstęgami rzeki wonnymi lasami…
Bądź pozdrowiona sadów mrokiem, śpiewem pszczół roju zachwyconym wzrokiem, pięknością kwiatów, tęczą na niebie i moim sercem bijącym dla ciebie. Tak możemy za poetką zawołać dziś, gdy świętujemy nasze parafialne dożynki - święto chleba powszedniego i tych, którzy go współtworzą - Boga i ludzi - rolników. Miesiące letnie to dla ludzi pracujących na roli okres szczególnie ciężkiej i uciążliwej pracy. Gdy wielu wypoczywa na wakacjach i korzysta z uroków przyrody, na polach od świtu do nocy każdego dnia trwa walka o zebranie plonów z pola, walka o chleb stanowiący podstawę biologicznego życia człowieka. Bo rzeczywiście chleb jest wartością bezcenną.
A co Maryja chciała tym razem przekazać dzieciom we wrześniu w Fatimie ? Tak niewiele: MÓDLCIE SIĘ DALEJ O POKÓJ NA ŚWIECIE. Naprawdę niewiele; modlić się o pokój. Ale w tym czasie było to bardzo wiele, zważywszy na trwające już trzy lata działania pierwszej wojny światowej.
Przypatrzmy się tej prośbie Maryi. Módl się o pokój. Najpierw o pokój twego serca. Popatrz ile w nim niepokoju, zamętu, zawieruchy, ile w nas niespokojnych myśli, działań, niepotrzebnych słów. Niespokojne jest serce człowieka, dajemy się ponieść prądowi życia, jego gonitwie, dajemy się uwieść mirażom świata, nasze wnętrze, serce ciągle niespokojne, jakby było bombardowane od wewnątrz ciągle nowymi potrzebami. Tyle nam trzeba, tyle do zrobienia. A jakżesz często nie tylko zapominamy, ale nie zdajemy sobie sprawy, że dni człowieka tu na ziemi są jak trawa, wystarczy, że wiatr ją muśnie, już jej nie ma i wszelki ślad po niej ginie. Dlatego patrząc na nasz niepokój wsłuchajmy się w słowo Chrystusa : nie troszczcie się zbytnio o życie, pieniądze, dobrobyt, sławę, wygląd, odzienie. Ojciec wasz niebieski wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się o królestwo Boże i jego sprawiedliwość. Dlatego: Módl się o pokój.
Po modlitwie o pokój twego serca, módl się o pokój w twoim domu, małżeństwie, rodzinie. Popatrz ile tu niepokoju, wrzasków, przekleństw, wzajemnych pretensji, wypowiadanych w złości, gniewie niepotrzebnych słów. Ile sprowokowanych sytuacji, gdzie wszystko stawiamy na ostrzu noża, ileż postawionych murów. Dom, rodzina, małżeństwo zamiast stawać się oazą miłości, szczęścia, radości, zamiast być przedsionkiem nieba staje się zaczątkiem piekła na ziemi. Dlatego patrząc i doświadczając takiego niepokoju wsłuchajmy się w słowa Chrystusa: Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Dlatego : Módl się o pokój.
Po modlitwie o pokój twego serca, o pokój w twoim domu, małżeństwie, módl się o pokój w państwie, narodzie, na całym świecie. Popatrz ileż tu niepokoju, wzajemnych oskarżeń, szkalowania, rzucania oszczerstw, mieszania z błotem, odżegnywania od czci i otwartych konfliktów. Ilu ludzi ginie zabitych przez język, słowa, ilu ludzi ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, ilu ludzi ginie w wojnach czy terrorystycznych zamachach. Dlatego patrząc i doświadczając takiego niepokoju wsłuchajmy się w słowa Chrystusa: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak świat daje wam, Ja wam daję. Maryja prosi cię dziś byś się modlił o taki, Chrystusowy pokój.
Miłuję Boga, który jest w niebiosach. Choć Go nie widzę kocham Go przez chmury. Na pola polach kwiaty i te zioła w lesie, Kocham też owce, które pędzę w góry, I głosy kocham które echo niesie. Dlategom wesół, nigdym nie ponury, pastuszkiem jestem na Cova da Iria. Bądź uwielbiona Najświętsza Maryja.
Przeżyłem tutaj już wiele poranków, wiele południ przy słonecznym skwarze. Pośrodku stada owieczek, baranków skakałem z nimi na wyścigi, w parze strojąc swą głowę czapką z leśnych wianków, które od siostry odbierałem w darze. Jestem weselem gór, lilią doliny, co się rozciąga tuż koło Fatimy. Matka Najświętsza wybiera pastusze, do rozmów dzieci, bo to są istoty podatne na to, nieskażone dusze. Niewinne, czyste i pełne prostoty.