Eustachy Nowak
Urodził się 08 maja 1887 roku.
Miał duszę artysty. Jego zdolności muzyczne musiały być nieprzeciętne, bo z wielkim zachwytem wyrażają się na ten temat o nim mieszkańcy Lachowic. Jako młody chłopak grał główne role w przedstawieniach, śpiewał w chórze, grał na fortepianie i skrzypcach, pisał pamiętnik, grał w piłkę. Był osobą wrażliwą, głęboko religijną, zdolną, pilnował nauki szkolnej, trzeźwy, pracowity, moralny.
W 1913 roku Eustachy Nowak został mianowanym kierownikiem szkoły w Lachowicach. Za jego kierownictwa szkoła się pięknie rozwijała. Swą ogromną siłę ducha czerpał z wiary. Swą siłę do pracy w szkole zawdzięczał praktykom religijnym, takim jak częsta spowiedź i Komunia Święta. Gdy wybuchła I Wojna Światowa kierownika powołano do wojska, a kierownictwo szkoły powierzono Nowak Helenie jego żonie. Przez pół roku uczyła 180 dzieci, a w październiku 1920 roku wrócił z niewoli radzieckiej Eustachy Nowak i otrzymał ponownie stanowisko kierownika szkoły. W 1939 roku wybuchła II Wojna Światowa, tragedię i poniewierkę, jaką przeżyło nauczycielstwo, można sobie wyobrazić. Nie wypłacano im pensji z powodu złej organizacji kuratorium. W październiku 1939 roku nauczycielstwo rozpoczyna naukę. Niemcy prześladują ich. W 1940 roku zwalniają z pracy Helenę Nowak, a nauczaniem 190 uczniów zajmuje się Eustachy Nowak - kierownik szkoły.
Helena Nowak
Urodziła się 16 lipca 1893 roku Była osobą subtelną i delikatną, oraz bardzo energiczną, sama uczyła dzieci czytać i pisać posługując się nawet Biblią. Spotkania te były dla dzieci silnym i głębokim przeżyciem. Dbała również o rozwój duchowy dzieci. Całe swoje życie poświęciła edukacji. W naszej parafii wyuczyła trzy pokolenia. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że Pani Helena była Matką naszej całej rodziny parafialnej. Matką, która jednoczyła, przygarniała, kochała. Była osobą bardzo szlachetną, była przez wszystkich bardzo szanowana, jednym słowem pedagog z powołania. Nie będzie przesadą, jeśli się powie, że była kobietą z charyzmą, osobowością wyrastającą ponad przeciętność, niezwykle barwną i ciekawą.
Pani Helena wyszła za mąż bardzo młodo. Miała zaledwie 20 lat, a jej mąż Eustachy był człowiekiem o 6 lat starszym. Przez wiele…wiele lat budowali wspólnotę swojego życia. Wiara od zarania odgrywała w ich życiu najważniejszą rolę, była rzeczywistością wkomponowaną w bieg zwyczajnych spraw i gestów. To przede wszystkim dzięki temu, że zawsze Bóg był na pierwszym miejscu, udało Im się przezwyciężyć ciężkie chwile w czasach okupacji. Młodzi małżonkowie na początku 1913 roku zamieszkali w organistówce, która znajduje się w sąsiedztwie starego zabytkowego naszego kościoła. Dom kryty był gontem i chyba chata naznaczona Bożymi łaskami, bo omijały go nawałnice, choroby i nieszczęścia. Na świat zaczęły przychodzić dzieci: Irena i Kazimierz.
Za czasów księdza proboszcza Jana Wojcieszaka w parafii mocno rozwinął się kult Serca Pana Jezusa. Pani Helena miała wielkie nabożeństwo do Jezusowego Serca. Odprawiała pierwsze piątki miesiąca. A gdy w ostatnim czasie Mszy Świętej, którą wysłuchiwała już tylko drogą radiową, bardzo bolała nad tym, że nie uczestniczy w niej w pełni, gdyż nie może przyjąć Komunii Świętej. Dlatego też, ksiądz Wojcieszak odprawiał w domu Pani Heleny, od czasu do czasu niedzielną Eucharystię. Pani Helena była wówczas bardzo szczęśliwa. Miała zawsze w pobliżu książeczkę do nabożeństwa i różaniec. Z modlitwą różańcową szła przez całe życie. Wielką miłością kochała Matkę Bożą, a gdy Ją o coś prosiła, zwracała się - Matuchno Najświętsza…
Do dziś niektórzy mieszkańcy Lachowic mają w pamięci obraz Eustachego i Heleny, którzy każdego wieczora modlili się przed figurą Niepokalanej, którą otrzymali od Księdza Wojcieszaka. W ciągu kolejnych lat powiększało się grono tych świętych wizerunków, które dodawały sił w ciężkich chwilach cierpienia i choroby. Pani Helena niejednokrotnie podkreślała, jak bardzo w swoim życiu pragnęła Boga. Czuła potrzebę modlitwy już jako młoda dziewczyna. Kiedy była w stanie błogosławionym, jeszcze bardziej się to pragnienie pogłębiało. Jej wiara była cicha, ale wielka.
Była skromną kobietą, ale dzięki temu, że dużo czytała, - potrafiła dyskutować na tematy religijne, społeczne, a nawet polityczne. Nieraz nawet bardziej orientowała się w niektórych sprawach niż młodsze pokolenie. Pani Helena miała niezwykłą intuicję, doskonale rozsądzała sprawy, szybko poznawała się na ludziach, bardzo też przeżywała, gdy działa się jakaś niesprawiedliwość, lub krzywda. Niemal do samego końca świadoma była tego, co dzieje się w naszym kraju. Dom Państwa Nowaków był domem nas wszystkich. O każdej porze dnia i nocy można było tam iść i wiadomo było, że zawsze ktoś drzwi otworzy i ucieszy się z naszego przyjścia.
Pani Nowakowa zawsze otoczona była dziećmi. Szczególnie gwarno w domu Nowaków robiło się zimą, kiedy to dzieci jeździły na sankach i zmarznięte garnęły się do Pani Heleny, aby się ogrzać przy piecu. Cieszyła się, gdy mogła komuś coś dać – szczególnie dzieciom. W swoim sercu nosiła każdego dziecko, które uczyła. Wielu osobom przekazywała życiowe wskazówki, podpierając się polskimi przysłowiami, czasem przyśpiewkami.
Uwielbiała opowiadać o dawnych czasach, wspominać z łezką w oku, jak to dawniej bywało. Jej głos, życiowe rady, charakterystyczne gesty, ruchy, słowa, dowcipne powiedzenia i określenia, pozostaną z nami na zawsze. Cała rodzina parafialna i każdy z nas z osobna, zawdzięcza jej tak wiele i na każdym odcisnęła trwały ślad. Zawdzięczamy Jej wychowanie młodego pokolenia. Dożyła pięknego, sędziwego wieku - 94 lat. Zmarła 04 - lutego 1987 roku. Mimo to dla każdego z nas żyła zbyt krótko, odeszła za wcześnie, jej strata mocno zabolała. Nikt nie jest w stanie jej zapomnieć, szczególnie starsi mieszkańcy Lachowic.
Dla niewidomych