"Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, stalibyśmy się narodem wolnym już teraz. Nie daj się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem zwyciężaj. Prawda kosztuje dużo, lecz wyzwala”. Ksiądz Jerzy Popiełuszko
Mówić o KSIĘDZU JERZYM POPIEŁUSZCE teraz, to zbyt bolesne. Trzeba przy kościele Świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu zamyślić się, uklęknąć z modlitwą i ucałować granitowy głaz krzyża na grobie zamordowanego Kapłana.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko urodził się czternastego września 1947 roku w małej wiosce Okopy, w chłopskiej rodzinie Marianny i Władysława Popiełuszków. Popiełuszkowie mieli pięcioro dzieci: Jadzię, Józka, Jurka, Stasia i Tereskę. Jadzia zmarła, gdy miała rok i dziesięć miesięcy. W Wigilię Jadzia modliła się z rodziną, poprosiła o opłatek, połamała się i zasnęła na zawsze. Inne dzieciaki, wychowane w biedzie, wiedziały, co to znaczy praca na roli. Szanowały i kochały rodziców. Jurek zawsze całował rodziców w ręce. Do kościoła miał chłopczyna cztery kilometry - do Suchowoli. Był ministrantem.
Codziennie służył do Mszy świętej, a po Mszy biegł do szkoły. Ksiądz Grodzki, patrząc na chłopca, mówił: Cokolwiek będzie robił w życiu ten chłopak, będzie robił dobrze. Siedemnastego czerwca 1956 roku, jako dziewięcioletni chłopiec, przyjął sakrament bierzmowania, a wybrał sobie imię Kazimierz. W roku 1961 ukończył szkołę podstawową i został przyjęty do liceum ogólnokształcącego w Suchowoli. To było dobre liceum.
Po ukończeniu szkoły, wraz z Jurkiem, zgłosiło się do seminarium czterdziestu siedmiu chłopców. Księżmi zostało trzydziestu siedmiu. Jurka nazywali "filozof". Nie miał zacięcia do przedmiotów ścisłych. Był humanistą dociekającym prawdy. W internacie modlił się wieczorem przy swoim łóżku. Na balu maturalnym przyznał się, że idzie do seminarium w Warszawie. Chciał być blisko Niepokalanowa. Było to dla niego "najukochańsze miejsce na świecie".
We wrześniu 1965 roku rozpoczął naukę w seminarium warszawskim. Po drugim roku został powołany do wojska. Utworzono trzy jednostki kleryckie: w Bartoszycach, Szczecinie i w Brzegu. Stworzono je, aby złamać chłopców i wybić im z głowy powołanie. Jurek służył w Bartoszycach. To była bardzo dobra próba. Utwierdziła młodych kleryków w powołaniu, chociaż od politruków i kapralików dostawali w kość. Jurek stanął bardzo mocno w obronie medalika i różańca.
- Nie podepczę!
W 1972 roku wrócił do seminarium. Przeszedł operację tarczycy. Dwudziestego ósmego maja 1972 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk Księdza Prymasa Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Był wikariuszem w Ząbkach, w Aninie i w parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. Tu upadł przy ołtarzu - krwotok, wrzody żołądka. Przez sześć tygodni był pacjentem Instytutu Hematologii.
Kuria zwolniła księdza Jerzego z wikariatu. Został duszpasterzem akademików u Świętej Anny. W tym czasie gościł ciotkę z USA, Mary Kalinowską, która widząc jego warunki, kupiła mu mieszkanie na Chłodnej. Cieszył się, ale nie wiedział, że to mieszkanie przysporzy mu potem wielu kłopotów. W 1981 roku bronił studentów Akademii Medycznej. Odprawiał Mszę świętą dla służby zdrowia w Res Sacra Miser. W czasie pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego w 1979 roku i w czasie pogrzebu Prymasa Tysiąclecia zorganizował punkty pomocy medycznej. Został mianowany diecezjalnym duszpasterzem służby zdrowia. W każdą drugą niedziele miesiąca spotykał się z lekarzami i pielęgniarkami już u Świętego Stanisława na Żoliborzu.
W 1980 roku narastał protest robotników. Strajkował Ursus, Huta Warszawa, FSO. Od pierwszej Mszy świętej przy bramie w Hucie zjednał sobie hutników. W kościele na Żoliborzu dwudziestego piątego kwietnia poświęcił sztandar „Solidarności” hutników. Tak rozpoczęły się Msze święte za Ojczyznę, które poruszyły Warszawę, potem Polskę. Włączyli się aktorzy i opozycja. Powstała szkoła dla robotników.
Musicie się uczyć...Tylko ludzie wykształceni będą w stanie wypracować system alternatywny wobec totalitaryzmu.
W maju 1983 roku prowadził na Jasnej Górze Drogę Krzyżową dla robotników, a w roku następnym na pielgrzymce świata pracy było już cztery tysiące robotników. W 1981 rząd PRL przystąpił do zdławiania "Solidarności". Zaczęło się od Wyższej Szkoły Pożarniczej. Strajki ogarnęły całą Polskę. Sklepy puste. Wszystkiemu winna "Solidarność" - trąbiła propaganda. W nocy trzynastego grudnia 1981 roku - stan wojenny. Tysiące aresztowanych, internowanych. Na ulice wyszły czołgi, ZOMO i wojsko. Zakaz poruszania się. Na drogach zasieki i kontrole, procesy, rewizje, łapanki.
Ksiądz Jerzy dobrowolnie wziął na siebie nowe obowiązki. Był na procesach. Opiekował się rodzinami skazanych. Napływały transporty pomocy - pierwsze na Żoliborzu. Plebania i kościół stały się magazynem. Ksiądz Jerzy padał ze zmęczenia. Przyszło mu z pomocą wielu ludzi. Zorganizował komitety rozdawania leków, żywności, odzieży. To jeszcze nic.
Na Mszę świętą za Ojczyznę, w ostatnią niedzielę każdego miesiąca, przychodziła już cała Warszawa. Trzeba się nam modlić...Teraz musimy być mocni w wierze, w nadziei, w miłości, która wszystko przetrzyma! Każde zgromadzenie było traktowane jako antypaństwowe. Przez stan wojenny odebrano nam wolność słowa, dlatego wsłuchajmy się w głos sumienia i własnego serca...! Cisza. To było najmocniejsze.
A potem: Kazania moje nie są skierowane przeciw komuś. Skierowane są przeciw kłamstwu, niesprawiedliwości, poniewieraniu godności człowieka. Walczę z systemem zła, a nie z człowiekiem...Trwa proces nad Chrystusem w Jego braciach! Jak dramatycznie brzmiała tam pieśń: Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana, ach, jak wielka jest twoja rana...Trzeba nam męstwa. Męstwo nie trzyma się żelaza, lecz serca...Nie walczcie przemocą. Ci, którym nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłują zwyciężyć przemocą. Przez Krzyż idzie się do Zmartwychwstania, do zwycięstwa. Innej drogi nie ma. Solidarność to jedność serc, umysłów i rąk, które zdolne są odmienić świat na lepszy..."Solidarność" to...olbrzymie drzewo, któremu obcięto koronę, porąbano gałęzie, ale korzenie ma głęboko zapuszczone w nasze serca...będzie wypuszczała nowe gałązki i przypominała światu, że żyje!
Władze i propaganda nazywały te kazania politykowaniem, agitacją przeciwrządową, podburzaniem do nienawiści, a zgromadzenia - manifestacjami zagrażającymi ustrojowi, stolicy i państwu. Ksiądz Jerzy bał się prowokacji. Prosił, więc: Umawiamy się, że kto po Mszy świętej będzie poza kościołem śpiewał, wznosił okrzyki, rozwijał transparenty - to nie nasz. Zorganizował straż porządkową, służby porządkowe, ale kordony ZOMO otaczały już zgromadzenia. To, co robię, to nie polityka. Moją bronią jest prawda i miłość. Tu po dziesiątkach lat spowiadają się ludzie, tu odnajdują Chrystusa. Nie sposób tu przytaczać więcej dłuższych fragmentów. Zachęcam do lektury kazań. One dziś, przypieczętowane śmiercią, brzmią mocniej!
Ksiądz Jerzy otrzymuje telefoniczne i listowne pogróżki. Opublikowano czarną listę, na której jest pierwszy. Ostrzeżeniem było kilka incydentów na drodze: najechanie, zajechanie, oberwanie lusterka, kamienie. Rozpoczęły się rewizje. Znaleziono w pokoju materiały wybuchowe, granaty, bieliznę kobiet, materiały antypaństwowe. (Znaleźli to, co wcześniej przynieśli.) Jan Rem oskarżał perfidnie. Przesłuchania, procesy, prowokacje! Teraz okazał swą wielkość ksiądz prałat Teofil Bogucki, proboszcz Księdza Jurka.
To jest kapłan, który szerzy miłość w czasach kłamstwa i nienawiści. Ojciec Święty przysłał Jurkowi różaniec i encyklikę "Laborem exercens". Jurek całował te dary. Ksiądz Prymas Józef Kardynał Glemp chciał osłonić Księdza Jerzego. Chciał, aby Jerzy wyjechał do Rzymu. "Solidarność" mówiła - jesteś nasz. Bezpieka zaniepokoiła się, bo wymknie się nam i uniknie kary.
Teraz już Ksiądz Jerzy poważnie traktował możliwość śmierci. Napisał testament. Ostatni raz był w domu czwartego września. Obszedł dom, gospodarstwo. Żegnał się jak nigdy dotąd. Czyż nie lepiej umrzeć, niż pozwolić, aby nieprawość się pomnożyła? "Góra" powiedziała: Dosyć zabawy!
W piątek dziewiętnastego października 1984 roku był w Bydgoszczy. Ostrzeżony przez miejscową SB, ksiądz Osiński nie pozwolił Księdzu Jerzemu mówić kazania. Po Mszy świętej o godzinie osiemnastej Ksiądz Jerzy rozpoczął różaniec. W rozważaniach powtarzało się zdanie: Zło dobrem zwyciężaj! Dziwny samochód, zmienił tablice. Wysoki pan, szef grupy, był w kościele. Ksiądz Jerzy w towarzystwie zaufanego kierowcy o wpół do dziesiątej wyruszył do Warszawy.
Samochód księdza proboszcza odprowadził ich do granic miasta. Odtąd "przyczepił się" do nich samochód, który oślepiał ich długimi światłami. Wyprzedził ich i mundurowy dał latarką nakaz zatrzymania się. Zakuli kierowcę w kajdanki. Księdza Jerzego zbili do nieprzytomności, związali, zakneblowali i wrzucili do bagażnika. Kierowca wyskoczył. Ksiądz Jerzy dawał jeszcze znaki życia. Wjechali w zarośla. Wściekli. Znów bili, założyli pętlę na szyję i nogi. - Kamulki do nóg! Włocławek. Tama. Wrzucili ciało do wody między czwartym i piątym filarem. Czy jeszcze żył Ksiądz Jerzy? (Jezus, Maria! Straszne!)
Dwudziestego października 1984 roku o godzinie dziewiętnastej trzydzieści ogłoszono komunikat o porwaniu Księdza Jerzego. Kłamią! W kościele Świętego Stanisława na Żoliborzu dzień i noc ludzie się modlą. Modli się Polska. W telewizji kłamią! Trzydziestego października przy kościele już ponad sto tysięcy ludzi. Bracia i siostry! Dziś w Wiśle, przy tamie we Włocławku, odnaleziono ciało Księdza Jerzego...Jęk, krzyk, szloch! Któryś za nas cierpiał rany...Święty Boże!... Ojczyzno ma...dziś brata zabija brat! Mocny ojciec Księdza Jerzego całował posadzkę: - Tu chodził mój syn!
Teraz miały być stanowcze decyzje. Ciało zamordowanego Księdza w Zakładzie Medycyny Sądowej w Białymstoku. Zmasakrowany. Z języka miazga. Białystok żegnał Męczennika. Gdzie pogrzeb? Rząd: jak najdalej! W Suchowoli. Mocna matka decyduje: Niech zostanie w Warszawie, blisko Niepokalanowa. To Powązki. Ksiądz Prymas zdecydował: przy kościele Świętego Stanisława na Żoliborzu! To było natchnienie!
Na pogrzeb przybyła Polska. Wielkiej Mszy świętej koncelebrowanej przewodniczył Ksiądz Prymas Józef Kardynał Glemp. Złożenie do grobu.
Tu uklęknie Papież Jan Paweł II i z modlitwą ucałuje kamień. Tu będą przychodzić wielcy tego świata. Będą się modlić, podziwiać, płakać, ale czy świat się czegoś nauczy? Kto zabił Księdza? Był proces. Proces obraźliwy. Mordercy są wolni. Nie ma winnych. Kolesie rządzą i sądzą. Zamordowali jeszcze wielu księży. Mnożyły się napady na księży dla zemsty. Bandyci wciąż nieznani. O zgrozo! (Strasznie mściwy jest diabeł!)
Ksiądz Jerzy Popiełuszko jednoczył ludzi, w kazaniach nie było polityki, a była jedynie Ewangelia. Nauczał w nich o godności każdego człowieka - ksiądz Jerzy Popiełuszko był wiernym naśladowcą Jana Pawła II. Wlewał nadzieję w serca ludzkie, według zasady, której nauczał Jan Paweł II: „nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj”. Ksiądz Jerzy nauczył się od Jana Pawła II wiary, ducha spokoju i miłości, którą starał się zaszczepiać u innych. Niech będzie zło dobrem pokonane.