Działający przy krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej Akademicki Chór „Organum” śpiewa już ponad 40. lat. A w dniu 15. września zagościł w naszej parafii. Miło nam poinformować, że przy okazji 50 rocznicy powstania Klubu Inteligencji Katolickiej, pracujący jako organista w Bazylice Mariackiej, pan Bogusław Grzybek został uhonorowany papieskim orderem św.Grzegorza, jako docenienie i wdzięczność Kościoła za lata pracy z chórem Organum i pogłębianie piękna muzyki kościelnej w Archidiecezji Krakowskiej. Order wręczył mu w Domu Arcybiskupów Krakowskich ks. kard. Stanisław Dziwisz.
Pączki na przynętę – Mój ojciec Józef, doktor historii UJ, dyrektor Liceum im. Goszczyńskiego w Nowym Targu, wyrzucony stamtąd przez komunistów, był również zapalonym amatorem muzyki. Grał w kościele na organach, prowadził także dwa podhalańskie chóry: „Gorce” i „Wierchy”. I mnie zamarzył się chór, najlepiej o profilu akademickim, który śpiewałby dużo religijnej muzyki dawnej, szczególnie polskiej. Rozmawiałem o tym z ks. biskupem Janem Pietraszką i ks. Włodzimierzem Kiwerskim, duszpasterzem akademickim w kościele św. Anny – wspomina prof. Bogusław Grzybek, dyrygent „Organum”.
Biskup Pietraszko zachęcał z ambony do wstępowania w szeregi chóru, ale rezultaty były mizerne. Wychowany na Podhalu młody dyrygent z góralskim uporem szukał jednak dalej. Zaszedł kiedyś na koncert chóru „Orion”. Zaświeciły mu się oczy, gdy zobaczył w pierwszym rzędzie młodziutkie chórzystki. – Podszedłem do nich w przerwie i pytam: Dziewczęta! Chciałybyście śpiewać porządną muzykę? – mówi Grzybek. Kusił je... pączkami, które miały być podawane przed próbami. Jedną ze skuszonych była Małgosia Oleksiak, która kilka lat później stałą się panią Grzybkową.
Ćwiczono w żeńskim gronie, w małej salce parafialnej. – Dlaczego my ćwiczymy utwory na chór mieszany, skoro nie ma tu żadnych panów? – pytały dociekliwe chórzystki. Rektor seminarium franciszkańskiego odkomenderował zatem do dyspozycji dyrygenta, który był organistą u franciszkanów... sześciu muzykalnych kleryków. Na próby chodzili jednak „po cywilnemu”, więc koleżanki z chóru długo nie wiedziały z kim mają do czynienia. Pierwszy publiczny występ tego zalążkowego zespołu odbył się w trakcie Mszy św. w kościele św. Anny. Na organach grał Józef Serafin, obecnie znany profesor. Zrobił przygrywkę do psalmu ale chórzyści nie odebrali dźwięku i zaległa cisza. – Śpiewać, barany!, wrzasnąłem, zapomniawszy, że nie jestem na próbie, lecz w kościele – wspomina ze śmiechem prof. Grzybek. Z czasem do zespołu dołączały kolejne osoby. Pod koniec 1969 r. było ich już na tyle dużo, iż od tej daty poczęto liczyć historię chóru.
Najpiękniejsza jest muzyka polska. Rok 1970 był przełomowy. Wtedy odbył się pierwszy publiczny koncert chóru, który z poręki ks. kard. Karola Wojtyły znalazł przystań w Klubie Inteligencji Katolickiej przy ul. Siennej, i przyjął nazwę „Organum”. Sensację wywołało wówczas wykonanie przez chór staropolskich kolęd „staniąteckich”, m.in. „Nuż my dziś krześcijani”. Te proste, ale bardzo melodyjne utwory Bogusław Grzybek wybrał z rękopiśmiennego kancjonału pokazanego mu przez ksienię benedyktynek z klasztoru w Staniątkach. Odtąd zaczęła się wielka przygoda śpiewacza. Chór śpiewał i śpiewa wiele utworów kompozytorów obcych (Bach, Bruckner, Monteverdi, Palestrina, Poulenc). Bogusław Grzybek zgodnie z maksymą wyrażoną w tytule ksiązki Józefa Reissa „Najpiękniejsza ze wszystkich jest muzyka polska”, na pierwszym miejscu stawiał jednak przywrócenie do obiegu koncertowego zapomnianych utworów kompozytorów polskich.
W sali prób przy ul. Siennej wisi portret duchowego patrona chóru, czyli ks. Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego (1665-1734), znanego krakowskiego kompozytora staropolskiego. – Byłem nim zafascynowany od dzieciństwa. Ojciec miał nuty jego utworów, pokazywał mi też w kącie katedry wawelskiej tablicę poświęcona kompozytorowi – mówi Grzybek. Chór z zapałem wykonuje więc od wielu lat wszystkie znane kompozycje Gorczyckiego, który był m.in. związany z katedrą wawelską. Do tego dochodzą utwory: Gomółki, Szadka, Szarzyńskiego, Wacława z Szamotuł, czy Zieleńskiego. „Organum” doczekało się także „własnych” kompozytorów. Komponowali dla chóru: Edward Bury, Andrzej Nikodemowicz, Irena Pfeiffer, Józef Świder, Romuald Twardowski, Jacek Targosz, Andrzej Zarycki. Sztandarowym kompozytorem „Organum” jest jednak Juliusz Łuciuk. Zespół śpiewa m.in. jego msze: „Dziękczynną” (dedykowaną B. Grzybkowi) i „Polską”, „Hymnus de Caritate (dedykowany chórowi) i „Oremus pro Pontifice Johanne Paulo Secundo”.
Patriotyzm i dobroczynność. „Organum” znane jest także z wykonywania pieśni patriotycznych. Od 1978 r. w dniu Święta Niepodległości corocznie dają koncert w Filharmonii Krakowskiej. –Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiło na mnie wykonanie przez „Organum” w katedrze wawelskiej pamiętnego 11 listopada 1981 r., hymnu „Bogurodzico! Dziewico!” ks. Jana Żukowskiego, do słów Słowackiego. Gdy buchnął śpiew: „Wolności błyszczy zorza,/Wolności bije dzwon” przeszły mnie ciarki po plecach, a ludzie wokół mieli łzy w oczach – wspomina dr Jerzy Bukowski, filozof, przewodniczący Komitet Opieki nad Kopcem Piłsudskiego.
Chór przyczynił się do spopularyzowania pieśni „Solidarni nasz jest ten dzień”, wpierw nieoficjalnego, potem oficjalnego hymnu „Solidarności”, do słów Jerzego Narbutta. - Pamiętam, że po tym, jak zdobyłem ten tekst, będąc w ciemni, zacząłem uderzać w kuwety jak w klawisze i powstała melodia. Już wiedziałem, że to będzie pieśń, ale że hymn, to wtedy nie myślałem. Następnego dnia próbowałem napisać nuty do tego, co miałem w głowie. Potem skontaktowałem się z profesorem Grzybkiem, dyr. chóru „Organum”, organistą Bazyliki Mariackiej w Krakowie. Dałem mu nuty i zaproponowałem, żeby przy jakiejś okazji spróbować tę pieśń zaśpiewać. Bardzo mu się to spodobało. Był październik 1980 r., a w styczniu 1981 r. już miało miejsce pierwsze wykonanie utworu w Filharmonii Krakowskiej przez chór „Organum” – wspominał fotografik i kompozytor Stanisław Markowski w rozmowie z Joanną Jezierską. Zespół daje po kilkadziesiąt koncertów rocznie. Uczestniczy w licznych koncertach charytatywnych. Dochód ze styczniowych koncertów kolęd w Filharmonii Krakowskiej jest przeznaczany na rzecz hospicjum św. Łazarza. Niezwykłe jest to, że chórzyści „Organum” zarówno w trakcie występów w kraju jak i za granicą (a zjeździli niemal cały świat), nigdy nie ograniczali się do występów w wielkich salach koncertowych. Piękno pieśni prezentowali od katedry wawelskiej począwszy, na remizie strażackiej w niewielkim Osielcu skończywszy. Często koncertują dla Polaków na Kresach Wschodnich.
Biały Przyjaciel. Tak zwali chórzyści Jana Pawła II. Nie było to określenie na wyrost, bo zespół od początku cieszył się wyjątkową przychylnością Karola Wojtyły, który po raz pierwszy usłyszał ich w trakcie opłatka dla artystów. Do przyjścia tam zachęcił chórzystów spotkany w Tyńcu o. Leon Knabit. To dzięki garści pieniędzy wciśniętej dyskretnie przez kard. Wojtyłę do ręki dyrygenta, chórzyści „Organum” mieli pierwsze jednolite stroje koncertowe. To dzięki niemu znaleźli oparcie w Klubie Inteligencji Katolickiej. Potem, gdy został Papieżem, chór odwiedzał go w Rzymie i śpiewał w trakcie jego pielgrzymek do Polski. Życzliwym łącznikiem był tu niezmiennie ks. Stanisław Dziwisz, członek honorowy „Organum” . - To mój kolega szkolny z liceum w Nowym Targu. Razem graliśmy na podwórku w „zośkę” i chodziliśmy na hokej – wspomina początki swej znajomości z metropolitą krakowskim Bogusław Grzybek.
W 1999 r. Jan Paweł II uhonorował zespół papieskim medalem „Pro Ecclesia et Pontifice”. Chórzyści wraz z dyrygentem pojechali do Rzymu, by osobiście podziękować Papieżowi za to wyróżnienie. - Ten medal wam się należał, śpiewajcie dalej tak pięknie – powiedział Papież do chórzystów, gdy otoczyli go w trakcie audiencji prywatnej. Chórzystki wystąpiły wówczas jak zwykle w swych czerwonych sukniach. - W Watykanie spotkaliśmy wtedy ojca Macieja Ziębę , który powitał nas słowami: „Jeśli na placu św. Piotra widać coś czerwonego, to albo są to kardynałowie, albo chór „Organum” – wspomina ówczesny pobyt rzymski Anna Sternicka, kronikarka chóru, śpiewająca w nim od początku.
Gadatliwy dyrygent. Bez dynamizmu, młodości ducha, erudycji muzycznej i niezwykłej wprost subtelności dyrygenckiej Bogusława Grzybka, „Organum” na pewno byłoby innym zespołem. Gdy idzie codziennie swym sprężystym krokiem przez ul. Sienną, nikt kto nie miał w ręku jego metryki urodzenia, nie uwierzyłby, że ten elegancki szczupły pan urodził się w 1938 r. - Pierwszą praktykę muzyczną miałem przy ojcu, który grał na organach i prowadził chór. Był doskonałym praktykiem, uczniem znanego krakowskiego chórmistrza Bolesława Wallek-Walewskiego – wspomina prof. Grzybek. Potem młody Bogusław ukończył Wyższą Szkołę Muzyczną w Krakowie w klasie organów prof. Chwedczuka. Rzemiosła chórmistrzowskiego uczył się u słynnego prof. Stefana Stuligrosza z Poznania. Od wielu lat jest organistą bazyliki Mariackiej oraz profesorem znanej szkoły muzycznej im. Żeleńskiego. Prowadzi tam chór „Pro Musica”. Dyryguje także zespołem muzycznym „Ricercar”, od 23 lat towarzyszącym chórowi „Organum” oraz chórowi „Cantata” w Niepołomicach. W uznaniu jego zasług dla Kościoła, Papież Benedykt XVI uhonorował Bogusława Grzybka orderem św. Grzegorza Wielkiego. Prywatnie dyrygent „Organum” jest bardzo ciepłym człowiekiem i chórzyści go uwielbiają. Ma jednak i swoje słabości. Potrafi np. gawędzić przez wiele godzin. -Bardzo lubi dużo mówić. Ostatnio długość jego mowy określamy w kilometrach. Podczas podróżowania dostaje pozwolenie na 20 kilometrów przemowy, a jego rekord to 80 kilometrów – żartuje Anna Sternicka.
Wielka rodzina. Chór „Organum” jest wielką rodziną. Nie tylko zresztą w przenośni. Skojarzyło się tu kilka małżeństw. Dobry przykład dał dyrygent, biorąc w 1972 r. za żonę chórzystkę Małgorzatę Oleksiak. Za nimi poszli m.in. obecny prezes Ireneusz Chrenkoff i Magdalena Grubska. Chóralnym małżeństwem, acz nie skojarzonym w chórze, są także Elżbieta i Zbigniew Długoszowie. Długosz, obecnie prof. geografii Uniwersytetu Pedagogicznego, był obok Tadeusza Skiby drugim wieloletnim prezesem chóru, obdarzonym przy tym pięknym tenorem. Chórzyści wraz z rodzinami bardzo lubią wspólne imprezy towarzyskie, gdzie wspominkom nie ma końca. A to o śpiewakach operowych którzy wyszli z chóru: Januszu Borowiczu, Mariuszu Kwietniu, soliście Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Aleksandrze Paulu. A to o rozmaitych przygodach koncertowych. – Kiedyś śpiewaliśmy w teatrze w Bolzano. Po ciemku, bo lawina uszkodziła przewody elektryczne. Organizatorzy dali chórzystom świece do rąk, aby widzieli nuty. Kiedy chór śpiewał dramatyczne „Eli! Eli” Deak-Bardosa, nagle buchnął płomień. To zapaliły się nuty jednej z chórzystek. Udało się je ugasić, ale ten „płomienisty” koncert wspominaliśmy długo – mówi prof. Grzybek.
Tekst ukazał się niegdyś na łamach krakowskiej edycji „Gościa Niedzielnego”.