0
0
0
s2sdefault
powered by social2s

Ś.p. Karol Szymczykiewicz proboszcz w Lachowicach

Dzwon niedzielny nr 35, Kraków dnia 28 sierpnia 1927 roku

(pisownia oryginalna)

Do żałobnej kroniki zgasłych w b.r. kapłanów archidiecezji krakowskiej wypada wpisać zgon księdza Karola proboszcza w Lachowicach od roku 1919. Rozstał się z tym światem dnia 14 sierpnia 1927 roku, w wigilję Wniebowzięcia Panny, której był gorliwym czcicielem. Pogrzeb jego odbył się dnia 17 b.m. przy udziale 20 kapłanów i bardzo licznej rzeszy ludu wiernego. Wyprowadzenie zwłok z plebanji do świątyni według zwyczaju, odbyło się po południu. Eksportował zwłoki przew. ks. prałat-dziekan Kołodziej ze Suchej. Parafjanie lachowiccy tłumnie przybyli. Po „Wilijach” żałobnych przemawiali nad zwłokami ks. Graca z Tarnawy, ks. Makowski kolega zmarłego proboszcza z Cięciny. W dzień pogrzebu przybyło mnóstwo przyjaciół, kolegów i znajomych z różnych stron.

Ś.p. ks. Karol znany był w archidiecezji jako kapłan gorliwy z powołania Bożego. Odznaczał się głęboką pobożnością, wypełniając skrupulatnie obowiązki na każdym posterunku dokąd go władza posyłała. Pochodził ze starej mieszczańskiej rodziny krakowskiej, wśród której kwitnęła tradycja religijna i w takiej atmosferze wychowany, ks. Karol obrał sobie służbę ołtarza. Wyświęcony na kapłana w 1901 roku, spełniał obowiązki wikarjusza w Morawicy, Mogile, Szaflarach, następnie zajmowała samodzielne duszpasterskie stanowisko w Waksmundzie (Nowy Targ), ostatnio proboszczem był przez 8 lat w Lachowicach.

Tutaj chciał rozwinąć działalność kapłańską na szerszą skalę i w pierwszych latach rzeczywiście duże energji włożył celem podniesienie poziomu moralnego dusz. Urządził zaraz po wojnie misje, co roku sprowadzał kapłanów do prac pomocniczych z okazji rekolekcyj stanowych, zawiązał stowarzyszenie młodzieży męskiej, w szkole wytrwale i z poświęceniem pracował. Ponieważ jego organizm od czasu studjów był wątły musiał się wyczerpać wytężoną pracą. I oto od 2 lat zapadał na piersiową, przed którą się bronił, lecz w ostatnich miesiącach złożony niemocą  nie był w stanie podołać pracy parafialnej. Droga jego życia w roku bieżącym była uciążliwą z krzyżem cierpień na Golgotę.

Nieboszczyk gotował się stanowczo i poważnie na śmierć. Wzrok jego utkwiony w Chrystusa Ukrzyżowanego, którego miał stale na biurku albo na stole przy którym do końca brewjarz odmawiał. Budujący nader był widok w ostatnich godzinach przed zgonem. Jako olbrzym ducha przejętego żywą wiarą w moc Boską, gdy miał konać a boleści się srożyły, głośno prosił brata dra Szymczykiewicza, sędziego z Krakowa, obecnego ze sąsiedztwa kapłana i bliskie otoczenie, by krzyż jego ulubiony całowali, błagając Zbawiciela, by mu skrócił męczarnię. I tak na rękach brata, bardzo świątobliwie żywot dokonał, jak też był głęboko pobożny przez całe życie trwające 50 lat, a w służbie ołtarza 26.

Aby rzucić krótko myśl na rysy jego charakteru wystarczy nadmienić, że był to kapłan niezwykłej wiary. Żadnych naleciałości światowych nie spostrzegłeś w jego życiu. Nie tracił czasu na żadne zabawy i rozrywki, nie znał, co to nudy, umiał zawsze czas na dobre obrócić – czytając dużo rzeczy z zakresu teologii, stąd jego mowy były dobrze obmyślane. Po długich cierpieniach przeszedłszy w świat pokoju wieczystego zostawił miłe wspomnienie u potomnych, żal u ludu i współbraci, którzy go lubili. Wieczny pokój niech mu świeci.

tablica ks.Szymczykiewicza